Czy warto kupić drogi rower? Porada dla kupującego.

Post dla zastanawiających się jaki rower kupić. Tym osobom mówię od razu: warto kupić tani rower używany. Wymienić parę części i jeździć jak na nowym niemal.

Rower to pojazd prosty. Tani rower to pojazd bardzo prosty – wymiana czy przeczyszczenie paru drobiazgów to czynności łatwe.

Jeżeli nie jesteś sportowcem, zawodnikiem, to nie odczujesz wielkiej różnicy między rowerem bardzo drogim a starym gratem.

Prezentuję tu mój własny pogląd, czyli pogląd rowerowego złomiarza jeżdżącego tym co akurat dostałem za darmo i wyremontowałem.

Piszę tu o rowerze dla zwykłego człowieka który chce sobie pojeździć rekreacyjnie i po mieście, po lesie, może czasem do pracy.

Chodzi mi o to, by korzystanie z roweru było możliwie tanie, wygodne i praktyczne.

Drogi rower ma sens dla sportowca, zawodnika. Dla zwykłego człowieka to tylko zbędny koszt.

Jedyne co ważne to żeby wielkością odpowiadał twojemu wzrostowi. To jest akurat proste, sprawdź jaka rama jest dla ciebie odpowiednia i kup rower z taką ramą.

Drogi rower ma następujące wady:

  • jest łakomym kąskiem dla złodziei
  • wymaga dobrych zabezpieczeń
  • wymaga ciągłego pamiętania o zabezpieczeniu
  • Są miejsca gdzie zostawienie drogiego roweru to za duże ryzyko
  • w razie utraty jest dużą stratą
  • nie jeździ dużo lepiej niż grat (dla normalnego człowieka)
  • jest zwykle przeznaczony dla sportowca, człowiek niebiorący udziału w zawodach nie wykorzysta jego zalet
  • kiepski stosunek korzyści do ceny (tani rower robi to samo)
  • dobry rower to żaden lans (bo ludzie nie wiedzą który rower jest drogi)
  • drogi elektryk ma wszystkie powyższe wady i niewiele zalet

Zacznijmy od złodziei…

Uważam że są dwie kategorie: złodzieje okazjonalni i profesjonalni.

Mojego grata ukradnie raczej tylko złodziej okazjonalny, chcący np. wrócić na nim do domu z kupioną w pobliskim sklepie flaszką.

Tylko że taki złodziej nie będzie miał przy sobie… szlifierki kątowej. A takiej szlifierki trzeba, by rozciąć łańcuch którym przypinam rower.

Własnie łańcuch a nie linkę, bo linkę przetniesz mniejszym narzędziem, łańcucha nie.

Oczywiście jeżeli nie jest to chińskie barachło gdzie tylko pierwsze ogniwa wystającę spod materiałowej osłony są solidne. Kupiłem raz takie coś, tknęło mnie, podwinąłem osłonę i… zobaczyłem jakiś mikroskopijnej grubości łańcuszek 🙂

Złodziej profesjonalny kątówkę oczywiście będzie miał, tyle że nie będzie miał ochoty na mojego grata. Będzie doskonale wiedział, że jest to rower w zasadzie nic nie wart. A już na pewno nie wart ryzyka jakim jest cięcie gumówką w miejscu publicznym.

Więc grat plus łańcuch daje mi duży spokój i radość z używania i zostawiania roweru tam, gdzie mi to potrzebne. Jeżeli mimo wszystko ukradną? Straciłem tyle co na nowe części i opony. Kilkaset złotych góra.

Są miejsca gdzie zostawienie drogiego roweru to za duże ryzyko

Są miejsca gdzie bez względu na zabezpieczenia drogi rower będzie łatwy do ukradnięcia. I profesjonalni złodzieje takie miejsca znają.

Miejsca mało uczęszczane a atrakcyjne dla rowerzystów, miejsca gdzie nikt nie zwróci uwagi na kolesia tnącego zabezpieczenia.

Mając drogi rower będziesz musiał stale szacować ryzyko i oceniać dane miejsca. Mój grat stoi sobie spokojnie w lesie przy plaży, nie niepokojony przez nikogo.

A ja nie muszę się zastanawiać czy po skończonym dniu plażowania jeszcze go zastanę.

W razie utraty drogi rower to duża strata

To chyba dość proste – im więcej wydasz tym wiecej stracisz. Zamiast korzystać z tego co oferuje ci rower – dobry dostęp do fajnych miejsc – będziesz kombinować jak go tu zabezpieczyć.

Inna szkoła to targanie tego roweru wszędzie ze sobą. Odbiera to jednak wygodę.

Mając grata niewiele tracisz, więc nie dostarcza ci on problemów i nie przeszkadza w tym, po co zwykle ma się rower.

Super rower nie jeździ dużo lepiej niż grat

No dobra, trochę lepiej jednak jeździ. Tylko pytanie ile jesteś w stanie zapłacić za to trochę. Zwłaszcza jeśli jeździsz okazjonalnie, rozrywkowo, czy na drobne wycieczki.

Bo wiesz, w rowerze jakiejś wielkiej mechanicznej filozofii nie ma. Jest kilka miejsc gdzie można minimalizować opory, ale taki tuning to ma sens w Tour de France.

W twojej jeździe po mieście i po lesie to nie ma znaczenia.

Ja zakładam dobre opony miejsko-szutrowe. Po piachu to i góralem nie pojeżdżę ale po wszystkim innym bez problemu.

Natomiast super rower naprawdę nie oferuje amatorowi jakichś wielkich doznań czy korzyści które usprawiedliwiałyby wywalenie na to ciężkich pieniędzy.

Jeżeli interesuje cię jeżdżenie a nie zadawanie szyku (większość ludzi się nie zna i tak) to kupuj grata.

Kiepski stosunek korzyści do ceny

To co zyskujesz wydając wielokrotność ceny grata przekłada się na kilkuprocentowy wzrost prędkości czy wygody.

To jest jak u audiofili którzy kupują kabelek za 10k i potem wmawiają sobie że słyszą różnicę. Ja nie słyszę, a bawię się w produkcję audio od 20-stu lat.

Podobnie jest z rowerem. Szybko wraz z rosnącą ceną wchodzimy w krainę czarów a nie faktycznych, odczuwalnych korzyści.

W cenie roweru dużym czynnikiem jest jego waga. Dla ciebie jako amatora ta waga jest praktycznie bez znaczenia. Nawet stara stalowa rama jest ok.

Wszystkie trzy rowery które teraz mam mają stalową ramę. Jeździ się na nich super. Na tyle super, że nie widzę powodu wydawać kasy na coś lepszego.

Jeżdżąc rekreacyjnie czy do pracy nie zauważysz tych 5-ciu czy nawet 10-ciu kilo więcej które dzielą rower tani od horrendalnie drogiego. Serio.

Nie przepłacaj za coś, co ma znaczenie tylko na poziomie profesjonalnym, sportowym.

Dobry rower to żaden lans

Jeżeli lubisz błyszczeć i zadawać szyku, to drogi rower nie jest najlepszym sposobem. Większość ludzi zwyczajnie nie zna się na rowerach na tyle, by wiedzieć który jest drogi a który nie.

Nikt nie będzie cię podziwiał poza profesjonalnym złodziejem, ale to akurat nie jest chyba ten rodzaj zainteresowania o jaki ci chodzi.

Drogi elektryk ma wszystkie powyższe wady i niewiele zalet

Rower elektryczny jaki możesz kupić w sklepie ma jedną postawową wadę: to jest sprzęt podlegający poważnym ograniczeniom prawnym. Inaczej mówiąc jest słabiutki.

Dla kogoś kto nigdy nie jeździł ze wspomaganiem te legalne 250W może być całkiem sporą pomocą.

Tyle że kasa którą musisz za to zapłacić jest kompletnie niewspółmierna.

Opłacani przez producentów naganiacze i portale pieją z zachwytu bo im za to płacą, ale obiektywizmu w ich wypocinach nie znajdziesz.

Rzeczywistość elektryka jest trochę inna niż przedstawiają to sponsorowane artykuły i recenzje.

Poza tym rower elektryczny jest na szczycie listy u złodziei, bo można na nim najwięcej zarobić.

Będą na niego polować, a ty zamiast zająć się swoimi sprawami będziesz wiecznie pilnować roweru.

Nie o to jakby w tej zabawie chodzi.

Podsumowanie, czyli zrób z tego projekt

Nowy rower kupiłem chyba raz w życiu, wiele lat temu kiedy miałem o tym niewielkie pojęcie.

Moim zdaniem wydawanie na rower więcej niz klikaset złotych to absurd.

Zepsuje ci to tylko zabawę bo zamiast jeździć gdzie chcesz będziesz pilnować roweru.

Zachęcam do zainteresowania się mechaniką rowerową. Jest to zbiór naprawdę niewielu prostych czynności które uczynią cię całkowicie niezależnym od warsztatów.

Rower to pojazd prosty, naprawianie go też jest proste, zwłaszcza jeśli mowa o tanich i nieskomplikowanych rowerach amatorskich.

To jest jakiś znak naszych niesamodzielnych czasów że takie rzeczy jak remonty czy regulację rowerów zlecamy za kasę osobom trzecim.

Jeśli chodzi o elektryki, to tu faktycznie jest trochę problem. Ja jeżdżę na elektrykach-samoróbkach. Zdaję sobie jednak sprawę że wejście w DIY jest w tym przypadku nieco bardziej czasochłonne.

Ale – i tak namawiam. To nie jest technika rakietowa.

Dla mnie elektryk-samoróbka był ratunkiem w czasach gdy musiałem oszczędzać i nie mogłem sobie pozwolić na samochód.

Oczywiście mowa tu o elektryku „nielegalnym”, posiadającym wyższą od dozwolonej moc. Tylko taki zaczyna przypominać praktyczny pojazd.

Zacznij sobie od zwykłego starego roweru. Może ktoś znajomy ma na zbyciu, może znajdziesz jakiegoś trupa na OLX.

Mój obecny rower stał 10 lat na ogrodzie u znajomego. Była to totalna ruina. Nowy napęd, nowe opony, klocki, linki – i zasuwa jak przecinak.

A wygląda tak, że żaden złodziej nawet na niego nie spojrzy.

Rowery to nie samochody. Nawet 20-30-sto letni rower można doprowadzić do stanu używalności nakładem kilkuset złotych.

Zrób sobie z tego rowera projekt – napraw go samodzielnie. Da ci to mnóstwo frajdy i satysfakcji, a do tego będziesz mieć zupełnie fajny rower.

A zaoszczędzoną w ten sposób kasę – całkiem niemałą często – wydaj sobie na wyjazd gdzieś gdzie można sobie fajnie pojeździć.