Na początek chcę powiedzieć że sam jeżdżę na powypadkowym skuterze z Francji. Do tego zakupu wyedukowałem się dużo bardziej niż to miało sens i tą właśnie wiedzą dzielę się tutaj.
W tym poście chodzi mi o to, żeby dać ci dokładniejszą wiedzę na temat tego, co tak naprawdę kupujesz. Chcę ci też przedstawić moją opinię na temat motocykli i skuterów importowanych z Francji.
Pozwoli ci to lepiej przygotować się do procesu zakupu.
Do kupowania powypadkowych pojazdów z importu potrzebna jest wiedza mechaniczna. Jeżeli ją masz lub ma ją ktoś z kim kupujesz – możesz trafić zupełnie dobrze.
- Kupno używanego skutera – lista rzeczy które warto sprawdzić
- Zalety skuterów 125cc – oszczędzaj czas, pieniądze i nerwy
- Recenzja książki “Diagnozowanie podzespołów i zespołów motocykli”, R. Dmowski
- Chcesz kupić skuter? Przegląd sensownych używanych skuterów 125cc
- Recenzja książki Obsługa i naprawa motocykli, R. Dmowski
Podobne i polecane posty:
Jeżeli będziesz naiwnie wierzyć w bajeczki opowiadane przez handlarzy (bezwypadkowy, oryginalny lakier, igła itp.), to stracisz czas, pieniądze i nerwy.
Musisz uświadomić sobie, że zakup pojazdu z Francji zawsze niesie ze sobą ryzyko. Możesz łatwo trafić na przysłowiową “minę”. Sprzęt powypadkowy jest niepewny.
Koszt jego sprawdzenia w sposób eliminujący wszelkie wątpliwości przekroczyłby oszczędności wynikające z takiego zakupu. Wyjaśniam to dokładniej w dalszej części posta.
Poza tym ten sprzęt już został sprawdzony, i to dwa razy. I w obu przypadkach sprawdzający uznał że nie warto go naprawiać.
Pierwszy raz był sprawdzony przez rzeczoznawcę francuskiego ubezpieczyciela do którego motocykl trafił po wypadku. I wnioski były takie, że płacimy poszkodowanemu cenę rynkową (sporo wyższą niż w Polsce) i sprzedajemy wrak bo to się bardziej opłaca.
Drugi raz został sprawdzony przez mających o wiele większą przebitkę handlarzy w samej Francji (wyższe ceny sprzedaży, odpada transport) – i oni też jakoś się nie skusili.
Co byś nie zrobił będzie to zakup obarczony sporym ryzykiem i na to ryzyko musisz być gotowy. Możesz to ryzyko jedynie minimalizować, ale całkiem go się nie pozbędziesz.
Pewny i wolny od ryzyka jest salon albo używany sprzęt z polskiego salonu z pewną historią. I z odpowienią ceną oczywiście.
Do rzeczy zatem:
RSV/VEI czyli to jest naprawdę sprzęt powypadkowy
Każdy z nas kupując używany skuter (lub motocykl, całość tego posta odnosi się do obu typów pojazdu – piszę skuter bo sam jeżdżę skuterem) natrafia na oferty skuterów sprowadzonych z Francji.
Import z Francji to większość całej oferty używanych motocykli i skuterów na naszym rynku.
Starannie przeglądamy ogłoszenia licząc na to, że trafimy dobry i zadbany egzemplarz, bezwypadek, przysłowiową “igłę” z oryginalnym lakierem i przebiegiem.
Niestety, muszę tu zacytować zdanie które pewien duży handlarz wpisuje w niemal każde swoje ogłoszenie na OLX: “rzadko spotkać egzemplarz w takim stanie”.
A raczej nie tyle rzadko, co w ogóle.
Bo bezwypadkowe motocykle/skutery z Francji w ogóle nie występują w ofercie polskich sprzedawców. Gdyby występowały, musiałyby kosztować sporo więcej niż te z polskich salonów.
To właśnie wypadek sprawił, że motocykl znalazł się w Polsce.
Jeżeli więc znajdziesz taką ofertę sprzętu z Francji – bezwypadkowy, oryginalny lakier itp – to możliwości są dwie.
Pierwsza to taka, że handlarz kłamie w sprawie przeszłości pojazdu.
Druga możliwośc jest taka, że handlarz jest bardzo ale to bardzo dobrym człowiekiem.
Nie dość że specjalnie dla ciebie przewiózł motocykl te ponad 1000km z Francji, to jeszcze chce ci go sprzedać za dużo mniej niż kupił.
Bo używane skutery w samej Francji są dużo droższe niż ten sam model i rocznik w Polsce, pomimo że skuter pochodzi z Francji.
Skąd ten cenowy paradoks? To proste. Sprzedawane w Polsce motocykle z Francji to pojazdy które brały udział w kolizji lub wypadku drogowym.
Zdarzenie to było na tyle poważne, że musiał wkroczyć ubezpieczyciel.
Po tym zdarzeniu ubezpieczyciel pojazdu uznał, że koszt profesjonalnej naprawy skutera przewyższa jego aktualną rynkową wartość.
Więc to nie było przetracie na parkingu koło sklepu z bagietkami do którego skuterem jeździł francuski dziadek. Dodam że dziadek ten dał słowo swej nieżyjącej już żonie, że nigdy nie przekroczy 50km/h na swym skuterze – i słowa dotrzymał.
Nierealna historyjka? A to proszę, tu w ramach dygresji masz realną:
Francuscy ubezpieczyciele mają dwie procedury oceny i usuwania szkody. Jedna procedura wynika z drugiej. Procedury te oznacza się skrótami RSV/VEI.
VEI (Véhicule économiquement irréparable): pojazd został uznany przez biegłego za ekonomicznie nienaprawialny, gdyż koszt napraw przewyższa wartość pojazdu w dniu wypadku.
RSV (Réparations Supérieures à la Valeur) – procedura ubezpieczeniowa która zostaje przywołana jeżeli pojazd jest uznany za VEI, ekonomicznie nienaprawialny.
Wszystkie sprowadzone z Francji do Polski motocykle i skutery to wynik zakwalifikowania pojazdu do kategorii RSV/VEI w następstwie zdarzenia drogowego. Mówimy tu o pojazdach z prawem do rejestracji.
Czyli są to pojazdy powypadkowe, ale teoretycznie naprawialne – tyle że nie we Francji bo ubezpieczyciel woli zapłacić wartość rynkową niż naprawiać. Tak mu się bardziej opłaca.
Naprawa musiałaby być przeprowadzona profesjonalnie a to kosztuje. Ubezpieczyciel płaci więc właścicielowi cenę rynkową i staje się właścicielem wraku, który potem sprzedaje np. do Polski.
W ten sposób odzyskuje część pieniędzy które musiał wypłacić ubezpieczonemu.
Pojazdy są na tyle uszkodzone, że naprawa nie opłaca się także mniej profesjonalnym warsztatom we Francji – inaczej by je kupili, wyremontowali i sprzedali na miejscu.
Mieliby o wiele lepszą przebitkę niż w Polsce (patrz ceny na Autoscoucie powyżej), odszedł by koszt transportu – a mimo to nie biorą się za to.
I tak twój przyszły skuter – a raczej jego wrak na tym etapie – zostaje sprzedany do Polski, gdzie pojazd można doprowadzić do stanu używalności dużo taniej, metodami garażowymi.
I co najważniejsze: polski warsztat ani sprzedający nie ponoszą żadnej faktycznej odpowiedzialności prawnej za stan techniczny sprzedawanego pojazdu.
Jeżeli okaże się że naruszona w wypadku rama pękła, motocykl się rozpadł a kierowca nie żyje – będzie to problem jego rodziny i niczyj więcej.
Osobiście to właśnie uważam za główny powód tego, że Francuzi sprzedają te wraki do biedniejszych krajów zamiast ogarnąć na miejscu: strach przed pozwami i prawnymi konsekwencjami w razie wypadków.
Zobacz sobie teraz na przykładową francuską stronę z powypadkowymi i uszkodzonymi motocyklami i skuterami.
Ceny i rozmiar uszkodzeń pozwala ocenić jaki potencjalny zysk może osiągnąć polski handlarz i jaki mniej więcej ma margines na koszt napraw.
A tutaj możesz sobie zobaczyć te wraki już u nas w kraju, jeszcze przed doprowadzeniem do stanu sprzedawalności.
Można też ocenić ile jest do roboty i jak bardzo rozbite są maszyny. Niestety każdy skuter z Francji wystawiony w Polsce wyglądał mniej więcej tak. Cudów nie ma.
Niewielkie czy kosmetyczne uszkodzenia Francuzi ogarnęliby sami. Są bogaci, ale nie aż tak żeby złomować lekko draśnięte pojazdy.
Też mają firmy remontujące powypadkowy sprzęt, tak jak na video poniżej:
Tak że daj sobie spokój z szukaniem “igły” w tym francuskim stogu siana, bo jej tam nie ma. Urealnij swój poziom oczekiwań. Albo urealnij budżet i idź do salonu.
Są różni handlarze. Nie jestem uprzedzony, rozumiem że ten człowiek wykonuje pracę i też musi zarobić. Ta praca jest potrzebna bo dzięki niej ci z mniej zasobnym portfelem – czyli także ja – mogą sobie pojeździć.
Spotkałem takich handlarzy, którzy kiedy w rozmowie orientowali się, że wiem na czym polega ich biznes i że rozumiem co kupuję byli bardzo otwarci co do uszkodzeń jakie naprawiali.
Nie ściemniali, rozmowa była rzeczowa. W tym zrobiłem to, w tym tamto, zostało mi lakieru to mogę ci dorzucić itp. Dobry, konstruktywny kontakt.
Można powiedzieć że częściowo to klienci poprzez swoją niewiedzę i oczekiwania z kosmosu skłaniają handlarzy do ubarwiania.
Szukający „okazji” naiwniacy myślą że da się kupić dobry, bezwypadkowy sprzęt taniej. Że wystarczy pokombinować, poszukać, że pewnie w tej Francji to przejadą się kawałek i na śmietnik, jak Ferrari w Dubaju.
Handlarze muszą jakoś reagować na te oczekiwania z kosmosu.
No bo wyobraź sobie że konkurencja naokoło pisze „igła”, „bezwypadkowy”, „oryginalny lakier” a ty piszesz uczciwie że sprzęt jest powypadkowy i wyremontowany.
Kto prędzej sprzeda? Ludzie chcą wierzyć w te wszystkie bajki, tacy już są.
Moim zdaniem w kontaktach z handlarzami lepiej jest pokazać, że wiesz o co w tym biznesie chodzi.
Sprawienie wrażenia że się znasz (a ja tak naprawdę się nie znam) robi różnicę. Bycie uprzejmym też.
Takiemu klientowi sprzedawcy z którymi rozmawiałem byli gotowi zejść z ceny wiedząc, że jest mniej prawdopodobne że wrócę z pretensjami. W końcu wiem co kupuję, rozumiem ryzyko.
Z moich obserwacji handlarzy wynika że skupiają się oni na sprawach kosmetycznych, mechanicznie musi być w miarę ok ale nawet będąc niemal kompletnym laikiem i robiąc tylko moją własną checklistę natychmiast coś trafiałem.
Mogę sobie wyobrazić co trafiałby człowiek który się faktycznie zna, doświadczony mechanik na przykład.
Dwa razy na samo dzień dobry trafiłem wybity ogranicznik skrętu kierownicy…
Są też tacy handlarze którzy idą w zaparte, przeczą faktom, opowiadają bajki – to bez sensu i mało profesjonalne. Od kogoś takiego wolałbym nie kupować.
Tak czy inaczej, lepiej samemu wiedzieć co się kupuje. A do tego trzeba się wyedukować. Bo jak zaczniesz potem chodzić do warsztatów, to mina ci szybciutko zrzednie.
Polecam też moją listę rzeczy do sprawdzenia przed zakupem. Opracowałem ją bo się nie znam a muszę mieć jakąś procedurę sprawdzenia przed zakupem.
Kupno pojazdu wiąże się zawsze z emocjami. Taka lista sprawia że nie zapomnę o niczym i sprawdzę wszystko co powinno być sprawdzone.
Nie mam też nikogo kto się zna i by ze mną pojechał oglądać. No a sprawdzanie w warsztacie innym niż ASO traktowałbym z dużą rezerwą.
Kasę owszem chętnie wezmą – ale co tam faktycznie sprawdzą to już inna sprawa. Jeżeli znasz warsztat o którym wiesz że nie kantują, możesz próbować. Ja traktuję warsztaty jako ostateczność.
Handlarze w Polsce chyba w większości zaopatrują się u firm które sprowadzają pojazdy z Francji hurtowo. Nie bawią się sami w ściąganie z Francji, wymagałoby to pokonania bariery językowej, zorganizowania transportu itp.
Są więc hurtownicy, zapewne współpracujący z firmami ubezpieczeniowymi we Francji. Można ich znaleźć na OLX, część sprzedaje też detalicznie maszyny które są do roboty.
Powypadki z Francji to intratny biznes. Bywałem w małych firmach przydomowych, ale bywałem i w takich gdzie mieli piętrowy budynek czy halę pełną maszyn.
Są takie miejsca w Polsce, gdzie w pobliżu hurtownika jest dużo prywatnych ofert już ponaprawianych skuterów i motocykli z Francji. Nie jest to przypadek, są ludzie którzy naprawiają pojedyncze maszyny i je sprzedają dorabiając sobie w ten sposób.
Miewają sprzęty w naprawdę dobrych cenach.
Często nawet rejestrują je na siebie – ale wystarczy zerknąć na historię pojazdu i widać że sprzęt jest ledwie po pierwszym przeglądzie w kraju.
Czy warto kupić motocykl/skuter z Francji?
Paradoksalna zaleta motocykli i skuterów z Francji to fakt, że są sprzedawane z powodu wypadku. To były maszyny które normalnie jeździły, były eksploatowane, naprawiane – aż zaskoczył je wypadek.
Właściciel nie planował sprzedaży. Dbał normalnie jak o sprzęt który spodziewał się nadal eksploatować.
Czyli nie jest to sytuacja, gdzie właściciel widząc nadchodzącą grubszą naprawę pozbywa się sprzętu i zarazem kłopotu.
Tego scenariusza można się bardziej obawiać kupując już zarejestrowany sprzęt od osoby prywatnej.
Jeżeli masz niewielki budżet a chcesz jeździć, to tak naprawdę nie masz wyboru. Skutery z polskich salonów bardzo trzymają cenę.
Tak bardzo, że w przypadku kilkuletnich skuterów nawet bardziej opłaca się kupić nówkę salonówkę – bo różnica w cenie niewielka a masz zerowy przebieg i dwa lata gwarancji.
No ale wróćmy na ziemię czyli do reszty z nas.
Kupić skuter z Francji jak najbardziej warto. Tyle że -powtarzam to już któryś raz – trzeba się wyedukować, albo mieć ze sobą kogoś kto się zna na mechanice. Bez tego naprawdę nie podchodź do tematu.
Taka powypadkowa używka to raczej sport dla kogoś kto lubi dłubać, lubi się uczyć nowych rzeczy. Taki projekt, bo ceny w warsztatach są naprawdę horrendalne.
Warto nauczyć się robić podstawowe rzeczy samemu.
Jak już zaczniesz kręcić tymi śrubkami to szybko się zorientujesz że nie jest to jakaś kosmiczna technologia.
Typowe problemy przy kupnie skutera/motocykla z Francji
Potencjalne problemy prawne
Jeżeli pojazd nie jest zarejestrowany w Polsce, to jedyna w miarę bezpieczna forma zakupu takiego sprzętu to faktura VAT-marża.
Każda inna forma (jakieś fałszerstwa “na Niemca” itp.) ma potencjał narobienia kłopotów przy rejestracji. Poza tym faktura oznacza, że w razie jakiejś totalnej miny możesz dochodzić swoich racji w sądzie.
Pojazd sprowadzony (tylko kraje UE bo inaczej mogą wystąpić problemy celne) i niezarejestrowany kupuj wyłącznie od firmy, na fakturę.
Pojazd zarejestrowany możesz kupić od osoby prywatnej na umowę kupna sprzedaży zawartą z właścicielem czyli osobą/osobami widniejącymi w dowodzie rejestracyjnym.
Poza tym potrzebny ci będzie profil zaufany, bo musisz sprawdzić pojazd na historiapojazdu.gov.pl – a że sprawdzasz pojazd niezarejestrowany w Polsce, to żeby zobaczyć jego dane musisz zalogować się właśnie poprzez profil zaufany.
Będziesz też potrzebować numeru VIN oraz daty pierwszej rejestracji.
Dane pojazdów już zarejestrowanych w Polsce są dostępne bez logowania i są one dość szczegółowe, przede wszystkim zawierają informacje o przebiegu, ubezpieczeniu i przeglądzie.
Dane pojazdów z zagranicy, także z Francji są skromne, ale dowiesz się czy pojazd nie jest kradziony, wyłączony z ruchu itp.
To sprawdzenie uchroni cię co najwyżej przed kupnem pojazdu kradzionego lub wyłączonego z ruchu bez prawa rejestracji.
Jazda próbna (brak OC itp.)
Kolejny poważny problem to jazda próbna. Pojazd jest niezarejestrowany, nie ma przeglądu i nie ma polisy OC.
Jazda to bardzo duże ryzyko, zwłaszcza że nie znasz ani pojazdu, ani jego stanu technicznego.
Jakakolwiek kolizja czy spotkanie z policją gwarantuje problemy i koszty zwykle przewyższające cenę pojazdu. I będą to wyłącznie twoje problemy, nie sprzedającego.
Sprzedający niczym nie ryzykuje. To ty masz dylemat – jechać i ryzykować czy kupować powypadkowego kota w worku.
Bez jazdy próbnej kupujesz niemalże w ciemno pojazd, o którym wiadomo na pewno tyle, że brał udział w wypadku.
Nie licz na żadne gwarancje i rękojmie, żyjemy w Polsce.
Jazda próbna to ważny sposób weryfikacji stanu technicznego. Tu przewagę mają pojazdy już zarejestrowane i z polisą (w historii pojazdu jest adnotacja czy ma ważny przegląd i polisę).
Nie mam dla ciebie dobrej rady. Jeżeli mimo ryzyka chcesz jeździć, wybierz sobie dokładnie trasę przejażdżki na google maps zanim pojedziesz do handlarza. Nie ładuj się na drogi o dużym natężeniu ruchu.
Wizualnie maszyna będzie odpicowana…
Kolejna rzecz to fakt że ciężko będzie ci ocenić stan techniczny po stanie kosmetycznym.
Czyli typowa metoda oględzin oparta o wyszukiwanie charakterystycznych oznak upadków czy szlifów zawiedzie.
Skutery z Francji są wizualnie odpicowywane do sprzedaży, więc ich stan kosmetyczny niewiele nam powie.
Handlarze wiedzą na co patrzą klienci i ogarniają takie rzeczy. Tutaj jako amator mierzysz się z zawodowcem.
Ja oglądałem sztuki które były w całości przemalowane.
Niezależnie od stanu wizualnego pamiętaj, że ten sprzęt na pewno brał udział w kolizji/wypadku nawet jeśli zewnętrzne ślady tego zdarzenia zręcznie usunięto.
Musisz zaakceptować ryzyko
Kolejny problem to fakt, że cokolwiek byś nie zrobił, kupno skutera z Francji to zawsze będzie loteria, kupno kota w worku.
Stwierdzenie czy rama jest nienaruszona jest w zasadzie niemożliwe bez rozłożenia sprzętu na czynniki pierwsze i specjalistycznego badania. Jest ono nie do wykonania bez specjalistycznego sprzętu i wiedzy.
Jest to z pewnością poza zasięgiem warsztatów i handlarzy.
Tak wygląda sprawdzenie ramy, myślisz że handlarze naprawdę to robią?
“Rama prosta” w ogłoszeniu oznacza, że handlarz przejechał się motocyklem czy skuterem i że nie widzi żeby go ściągało na którąś stronę.
Ewentualnie naprawiając owiewki miał okazję zobaczyć ramę i nie widać tam nic podejrzanego.
Powyższe to wariant optymistyczny, bo jeżeli jest tak jak powyżej, to istnieje duża szansa że rama jest faktycznie nienaruszona przez wypadek.
A czy ten wypadek jej nie osłabił – tego przy kupnie się nie dowiesz. I to jest właśnie twoje największe ryzyko.
W książce „Diagnozowanie podzespołów i zespołów motocykli” jest opisana procedura jazdy próbnej mającej sprawdzić stan ramy. No ale to wymaga jazdy próbnej niezarejestrowanym pojazdem bez OC – czyli wracamy do kwadratury koła.
Jeździ prosto – znaczy rama prosta. I tak to zostawmy bo nic tutaj nie wymyślimy.
Skutery/motocykle z Francji a gwarancja/rękojmia
Cześć handlarzy oferuje gwarancję na sprzedawane pojazdy. W najgorszej wersji jest to możliwość wykupienia nic niewartej gwarancji u zewnętrznej firmy.
Handlarz dostaje od tego działkę oczywiście.
Taka zewnętrzna gwarancja to jest kompletny nonsens i niepotrzebny koszt. Te gwarancje są bezwartościowe, nigdy za nic ci nie zapłacą.
Te gwarancje to zwykłe oszustwo i naciąganie. Dają one nieświadomemu kupującemu złudne poczucie bezpieczeństwa i mogą prowadzić do pochopnych decyzji zakupowych.
Co może pójść nie tak, w razie czego mam gwarancję, nie? Nie – nie masz żadnej gwarancji. Tu jest Polska kolego.
Masz nic niewarty papierek za który wybuliłeś dodatkowo kilkaset złotych.
Polecam spokojnie przeczytać ten wątek na forum Burgmanii. Gość kupił S-winga i opisuje swoje przygody i wożenie się z handlarzem. Na końcu sam rozwiązuje swój problem. Warto poczytać całość strona po stronie – bo to cię czeka w najlepszym wypadku jeśli się wpakujesz na minę…
Jeżeli motocykl sprzedaje firma, to i tak daje ci rok rękojmi plus dwa lata rękojmi na wady ukryte. Takie jest prawo, ta rękojmia nie musi być na piśmie, wynika z prawa.
Na pewno żadne ekstra płatne gwarancje nie są potrzebne, bo kupując na fakturę już masz zwykle równie bezwartościową rękojmię sprzedającego.
Nawet jeżeli w podsuniętej ci umowie zrzekasz się rękojmi, to takie zrzeczenie się jest nieskuteczne prawnie. Jest to tzw. “klauzula abuzywna” i poza nieważnością przed sądem oznacza karę z UOKiK-u.
A jaka jest praktyka? Taka że to prawo jest nie do wyegzekwowania bez sądowych batalii.
W przypadku pojazdów prawo w Polsce istnieje tylko w teorii. Handlarze i mechanicy mogą w tym kraju bezkarnie oszukiwać ludzi i nic z tym nie zrobisz.
Polska patobranża motoryzacyjna to raj dla oszustów. Także podatkowy, bo podatki płacą tylko frajerzy. Pytanie o fakturę w tej branży to obelga.
Jedyne miejsce gdzie gwarancja może być jakoś tam do wyegzekwowania to duże firmy z własnym serwisem. Tyle że w takich firmach używane powypadki z Francji kosztują już bardzo blisko bezwypadkowego sprzętu z polskich salonów.
To już się kompletnie nie opłaca, widziałem w takich firmach kilkuletnie sprzęty z Francji za cenę… nowego z polskiego salonu. Serio.
Ja rozumiem że coś tam zejdą z ceny, ale to jest kpina i tak.
Generalnie na gwarancję nie ma co liczyć. Gwarancja nie powinna być podstawą do decyzji o zakupie, ponieważ w praktyce “znamy się do bramy” jak mówią handlarze.
Decyzję o zakupie podejmuj z założeniem że żadnej gwarancji nie ma. Że jeżeli bedą problemy, to będą to wyłącznie twoje problemy.
A skoro o problemach mowa, to czas przejść do kosztów pozakupowych…
Kupiłeś – jakie będą koszty dodatkowe po zakupie skutera/motocykla?
Kupując skuter czy motocykl z Francji przygotuj się na to, że prawdopodobnie trzeba go będzie już na własną rękę ogarnąć mechanicznie do przyzwoitego stanu. Uznaj to za pewnik, za część kosztów zakupu.
Nie wiesz co było zrobione a co nie, trzeba sprzęt doprowadzić do znanego stanu zero od którego możesz liczyć interwały wymian, przeglądów itp.
Coś przy tym na pewno wyjdzie. Uwzględnij to w budżecie. Używany pojazd po wypadku na pewno będzie wymagał nakładów.
To pojazd który często długo sobie postał rozbity czekając aż go ktoś kupi, potem czekał na swoją kolej do naprawy. Traktowany był jako złom, nikt się z nim specjalnie nie pieścił w transporcie.
To mu na pewno nie posłużyło.
W przypadku skutera którym teraz jeżdżę koszty rejestracji i napraw po zakupie wyniosły 25% ceny którą zapłaciłem za sam skuter.
Raz mnie naciągnięto w w warsztacie (prawie 1/3 wszystkich dodatkowych kosztów), potem już resztę rzeczy robiłem samemu – inaczej te koszty dodatkowe byłyby dużo wyższe.
Jak widzisz z tabeli nie robiłem jakichś cudów, sprawy eksploatacyjne i ogarnianie problemów lakierniczych.
Kosztem jest też samo jeżdżenie i oglądanie skuterów – o tym łatwo zapomnieć. Każdy nieudany wyjazd to kasa w błoto. Ja moich wyjazdów nie uwzględniłem w tabeli powyżej.
A trochę ich było.
Ceny w warsztatach to bardzo poważny problem przy kupnie używanego skutera. Nie dość że jest drogo, to jeszcze zrobione byle jak na jak najtańszych częściach.
Poza tym żeby cię nie naciągnęli to i tak musisz się na tym znać na tyle, żeby zweryfikować co zostało zrobione i czy zostało zrobione prawidłowo.
Na pewno istnieją uczciwe warsztaty. Tylko pytanie czy wytrzymasz finansowo testowanie różnych warsztatów zanim trafisz na ten uczciwy.
Bo może ci się wcześniej skończyć kasa i nerwy.
Jeżeli nie umiesz wykonać podstawowych napraw i czynności eksploatacyjnych, wymienić oleju, klocków, płynów itp – to koszty używania pojazdu będą się piętrzyć. Warsztaty będą cię skubać na grubą kasę za byle dokręcenie śrubki czy inne roboty trwające 10 minut.
Warsztaty w miastach mają więcej roboty niż są w stanie przerobić. Nie zależy im na opinii. Zależy im na tym, by w jak najkrótszym czasie usunąć objawy usterki, żebyś zapłacił (płatność tylko gotówką, terminal się zepsuł), spadał i broń Boże nie wracał z pretensjami.
Dlatego jeśli kupujesz francuskiego rozbitka, to ogarniaj go sam. Ja w ogóle się zastanawiam czy następnej maszyny nie kupić „surowej” w takim stanie jak kupują handlarze i wszystko ogarnąć samemu. Wtedy wiesz dokładnie co masz.
Bo jak zaczniesz naprawiać w warsztatach i liczyć koszty, to może się szybko okazać że jeździsz powypadkowym sprzętem z importu za cenę faktycznego bezwypadku z polskiego salonu.
Tego oczywiście ci nie życzę.