W tym poście pokażę ci, że zakaz rejestracji motocykli spalinowych jest bliżej niż myślisz. Bo różowo wcale nie jest.
W tym momencie trudno znaleźć jednoznaczną informację, czy od roku 2035-tego motocykle łapią się na zakaz rejestracji.
Ten brak jednoznacznej informacji jest moim zdaniem celowy. I nie jest to wcale dobry znak.
Ma on oswajać społeczność motocyklistów z myślą, że taki zakaz może nastąpić.
Ten brak informacji to sondowanie nastrojów.
Głównym celem jest teraz zakaz samochodowy i jego autorzy nie potrzebują dodatkowych problemów z motocyklistami. Więc nie mówią tak, ani nie mówią nie.
Prowadzona przez środowiska ekologiczno-lewicowe wojna z kierowcami koncentruje się więc obecnie na kierowcach aut osobowych.
Prawdę mówiąc to trudno się dziwić zważywszy jak bierni i pokorni są kierowcy “puszek”.
Nie potrafią się organizować, na wszystkie wymierzane im razy reagują zawsze nadstawieniem drugiego policzka i potulną rezygnacją.
Nie dziwota więc że ekolodzy i aktywiści robią znimi co chcą. Sami się proszą. Tradycyjnie zawsze waliło ich na kasę państwo, teraz dołączyli jeszcze ekolodzy. Sorki, tak jest.
Więc dziś to kierowcy osobówek są tym największym złem, tymi mordercami Matki Ziemii i powodem dla którego jeszcze nie żyjemy w holendersko-hipsterskim raju na ziemii gdzie tęcza nigdy nie zachodzi.
Kierowców ciężarówek których ekolodzy najchętniej pozbawiliby pracy transportując wszystko koleją na razie nie ruszają. Są pewne granice których lewica nie może przekraczać w zwalczaniu ludzi pracy – i chyba to jest jedna z nich.
Co innego zabronić robotnikowi picia piwa i kazać mu płacić za globalne ocieplenie, a co innego zabrać mu robotę.
Zresztą ktoś na to całe Fit for 55 musi robić, politolodzy i etnografowie tego nie udźwigną, ktoś musi wykonywać prawdziwą pracę przynoszącą prawdziwe zyski i korzyści.
Motocykliści też nie są atakowani. Powiedziałbym nawet że są w porównaniu do ochoczo wypinających się puszkarzy traktowani bardzo ulgowo.
Za pełnym przyzwoleniem ekologów motocykliści otrzymują nawet pewne przywileje jak zerowe opłaty parkingowe i możliwość jazdy buspasami.
No więc jest dobrze, nie? Żadnych zagrożeń na horyzoncie.
Niestety nie jest tak różowo.
Motocyklistów załatwią na końcu
Oni nas sobie po prostu zostawili na koniec, na deser. Dlaczego? Bo wiedzą jak prężne i zorganizowane jest środowisko motocyklowe. Widzą tłumy na zlotach, widzą uczestnictwo w charytatywnych akcjach.
Dla motocyklistów skrzyknąć się to pikuś. I pojawić w dowolnym miejscu kraju w sporej liczbie.
Ekolewicowcy widzą to wszystko o czym we własnym środowisku nie mogą nawet pomarzyć. Dla nich głupi wyjazd do innego miasta to wyprawa na dwa dni, zanim się przetelepią rowerami, koleją, autobusami.
A motocyklista? W kilka godzin jest w dowolnym punkcie kraju.
Na tym etapie wojny z kierowcami ekolewicy nie potrzebny jest opór silnej i zorganizowanej grupy która nie da sobie dmuchać w kaszę.
Więc tymi przywilejami typu darmowy parking i przejazdy buspasami kupują nasze milczenie. Żebyśmy się przypadkiem nie wtrącali, kiedy oni załatwiają na cacy kierowców aut.
Zwłaszcza że opór motocyklistów mógłby się rozlać także na będących dziś wzorowymi chłopcami do bicia i dymanych bez litości kierowców osobówek.
Zachęceni przykładem mogliby się w końcu postawić.
Kierowcy aut jakoś nigdy nie wytworzyli zwartej społeczności, nie próbują oni zbiorowo walczyć o swe interesy, choć stanowią konstytucyjną większość wyborców (23 miliony Polaków).
Są więc regularnie ogrywani przez ekologów, obdzierani z kasy i prędzej czy później zostaną w większości przesadzeni na rowerki.
Sami chcieliście frajerzy. Tak to jest jak się jest biernym i sie nie walczy o swoje. Przyjdą jacyś tęczowo-zieloni pajace po etnografii i zrobią zwami co chcą.
“Troszkę” inaczej sprawa miałaby się z motocylistami. Bo wyobraź sobie że nagle ekolodzy mówią ci że swoim motocyklem nie wjedziesz do miast. Albo że pewne drogi będą zamknięte dla motocykli i samochodów, a poruszać będzie się wolno tylko na rowerach (tak ma być w tzw. “miastach 15-sto minutowych”).
Wyobrażasz sobie że motocykliści – tak jak dziś robią to kierowcy aut – pokornie pospuszczaliby głowy i zgodzili się na to? No chyba nie.
Dlatego ekolodzy zostawiają sobie nas – motocyklistów – na koniec.
Jak już spacyfikują licznych ale pokornych kierowców osobówek – dopiero wtedy wezmą się za nas.
Nie wyobrażam sobie, że ekolodzy będą w nieskończoność tolerować istnienie spalinowych pojazdów silnikowych, w tym motocykli i skuterów.
Elektryfikacja motocykli to wyrok
Żeby było jasne, ja nie jestem fanem kupowania ropy od ruskich bandytów czy innych szejków.
Kiedyś tam kupię w pełni elektryczną osobówkę, niech tylko ma te przynajmniej 500km zasięgu. Przed 2035-tym kupię hybrydę plug-in.
Jednak z motocyklami jest ten problem, że nie da rady do nich wpakować odpowiednio dużej baterii, by miały zasięg spalinówki.
Więc przynajmniej niektóre sposoby użytkowania motocykla będą musiały się skończyć.
Turystyka motocyklowa pójdzie na pierwszy ogień. Zniknie lub będzie bardzo kłopotliwa poprzez konieczność ładowania co 100-200km. Zostaną nam krótkie dystanse.
Dużo palące motocykle sportowe będą “spalały” proporcjonalnie dużo prądu – energia to energia. Ich możliwości i zasięg będą więc bardzo ograniczone.
Na dzisiejszym poziomie technologii elektryfikacja motocykli będzie bardzo problematyczna.
Czy ekolodzy zaczekają z zakazami aż będzie możliwe stworzenie motocykla nieustępującego zasięgiem dzisiejszym spalinowym maszynom?
Cóż, z samochodami nie zaczekali. Pomyśl o tym.
Ale to będzie kiedyś tam, prawda? Nie za naszego życia?
Nie byłbym taki pewny. Uważam że koniec spalinowych motocykli jest bliższy niż nam się zdaje.
Im szybciej ekolodzy uporają się z kierowcami osobówek, tym szybciej wezmą się za nas. A z puszkarzami idzie im jak po maśle. Zero oporu.
A to oznacza że zostaną szybko i bezproblemowo spacyfikowani i z właściwą sobie pokorą zaakceptują nową rowerową rzeczywistość.
Poza tym brak bezpośrednich ataków na motocyklistów nie oznacza że nic się nie dzieje. Owszem, dzieje się.
Ekolodzy już skazali motocykle na wymarcie
Już teraz kroczek po kroczku kolejne normy emisji dla motocykli będą eliminowały kolejne pojazdy i odbierały moc innym. Każda nowa norma Euro to kolejne modele których nie będzie można już produkować.
Motocykle i skutery oszczędne to tylko mała część wszystkich motocykli. W zasadzie już powyżej 300cc ciężko mówić o jakiejkolwiek ekonomii czy różnicy względem aut.
Duże motocykle turystyczne albo sportowe nie mają na celu być ekonomiczne czy przyjazne środowisku. One mają dawać frajdę z jazdy.
Nie da rady zbudować ich tak, by spełniały normy emisji, bo przestaną spełniać normy fajnej jazdy. Nikt nich nie kupi zwyczajnie, bo będą coraz bardziej mułowate.
Ich elektryczne odpowiedniki będą miały fajne osiągi, ale słaby zasięg. Więc z tymi dobrymi osiągami nie poszalejesz, bo to są rzeczy połączone z zasięgiem. Wiecej przyspieszania = mniejszy zasięg.
Poza tym to nie jest bez znaczenia jak napędzany jest motocykl. Dla wielu z nas ma to duże znaczenie, kochamy motocykle takie jakimi są a nie takie jak wymarzyli sobie to ekolodzy.
Czyli ludzie którzy zwykle w życiu nawet nie stali koło motocykla.
Kiedy wejdzie zakaz rejestracji motocykli spalinowych?
Kluczowy jest tu czas jaki kupią nam puszkarze. Tego czasu raczej nie będzie wiele, zważywszy na to że oni w zasadzie nie robią nic żeby się bronić.
Uważam że propozycje zakazu sprzedaży motocykli spalinowych pojawią się na długo przed wejściem w życie zakazu aut spalinowych.
Kiedy rządzący w Unii ekolewicowcy zorientują się że nic już nie zagrozi ich planom względem aut, wtedy wezmą się za motocykle.
Myślę że skupią się na początek na śrubowaniu norm bo jest to rzecz mniej oczywista niż prosty zakaz.
Obejmą nas też opłatami za parkowanie i wjazd do miasta w ramach stref czystego transportu. Bo do tego czasu oba typy stref obejmą całe miasta.
Jeżeli miałbym zgadywać, to obstawiałbym że wstępną datę zakazu rejestracji motocykli spalinowych poznamy w ciągu kilku najbliższych 5-ciu lat.
Data będzie początkowo bardzo odległa. Chodzi o to by oswoić motocyklistów z taką myślą, lecz nie straszyć ich że to się stanie prędko.
Chodzi o niewywoływanie szoku który mógłby prowadzić do fali sprzeciwu i oporu. To będzie oznajmiane bardzo łagodnie, najpierw plotki, potem zaprzeczenia i tak powoli do jakiejś bardzo odległej daty.
Proces ten będzie rozciągnięty w czasie, zgodnie z zasadą gotowania żaby.
Jeżeli nie będzie dużego oporu środowiska motocyklowego, data zostanie szybko zmieniona na coś dużo bliższego.
Jeżeli opór nastąpi, zacznie się przekaz łagodzić wizją wyłączeń, wyjątków itp.
Efektywnie zakaz rejestracji spalinowych motocykli może zacząć obowiązywać równocześnie z zakazem rejestracji takich aut.
Po prostu ścieżka będzie krótsza, bo grupa mogąca stawić opór jest dużo mniejsza, a kierowcy aut będą już całkowicie podporządkowani, spacyfikowani i pogodzeni ze swym losem rowerzysty.
Tak jak my nie bronimy ich, oni nie staną też w naszej obronie.
Ostateczną datę zakazu rejestracji spalinowych motocykli poznamy najpóźniej w pierwszym roku kadencji Parlamentu Europejskiego która obejmuje rok 2035-ty.
Ekolewicowcy będą wtedy pewni, że już nic nie zatrzyma wejścia zakazu rejestracji aut. I jeśli nie zrobią tego wcześniej, to właśnie wtedy zrównają obie daty.
Jak się bronić?
Zrobić możesz dość niewiele. Koniec motocykli jakie znamy został już dawno zadecydowany na europejskich salonach.
Prawdziwą różnicę mogliby zrobić kierowcy samochodów, gdyby nie byli takimi cholernymi mięczakami.
Możesz uświadamiać ludzi do czego to wszystko zmierza, możesz sabotować działania ekolewicy, aktywistów itp. Bo każde ustępstwo wobec tych śodowisk, nawet najbardziej niewinne to krok w kierunku nieuchronnego.
Możesz poruszać te tematy w kręgu znajomych.
Jedyna realna szansa jest taka, że rządzący dziś w Europie zieloni poprzegrywają wybory w swoich krajach. Zawsze jest taka szansa, zwłaszcza że drakońskie przepisy „Fit for 55” za moment zaczną poważnie drenować kieszenie zwykłych ludzi w całej Unii.
Czy to wystarczy? Nie wiem. Oni tam na zachodzie nie mieli komuny, nie mają oporu do głosowania na kolektywistów, zielonych i innych totalitarnych cudaków. Nie wiedzą tego co my wiemy – jak to się naprawdę kończy.
Ciesz się jazdą na motocyklu póki to możliwe. Nie odkładaj na potem. Gdzie masz pojechać jutro, jedź dzisiaj. Korzystaj.
Prędzej czy później będziesz musiał zrezygnować. Pytanie nie jest czy tylko kiedy.
Jedyne co możemy dziś zrobić to drogo sprzedać skórę, bo cało jej z tego raczej nie wyniesiemy.