Ten post jest o tzw. „rowerach cargo” i konsekwencjach wożenia dzieci tymi pojazdami. W Polsce trwa ofensywa firm sprzedających te rowery a dostępna informacja o nich jest bardzo jednostronna.
W zasadzie same zachwyty, ochy i achy.
Promotorzy i sprzedawcy rowerów cargo jak ognia unikają dyskusji na temat bezpieczeństwa tych pojazdów.
To jest pierwszy w polskim internecie post o bezpieczeństwie rowerów cargo. O ich wadach, problemach, o ryzyku związanym z wożeniem nimi dzieci.
Piszę tu o rzeczach o którch sprzedawcy cargo milczą jak grób.
Chcę tu dać ci tą brakującą wiedzę która pomoże ci odpowiedzieć sobie na pytanie czy wożenie dzieci rowerem cargo jest bezpieczne.
Zacznijmy od konkretów czyli tego jak wygląda wypadek. Nie ma sensu unikać dyskusji o tym przed kupnem roweru cargo.
Testy zderzeniowe rowerów cargo wiozących dzieci
W zdecydowaniu czy ryzyko jest dla ciebie akceptowalne najbardziej może ci pomóc video z crash testów przeprowadzonych przez niemiecki ADAC.
Jeden błąd – twój lub kogoś innego – i ta cała rowerowa idylla będzie wyglądała tak:
ADAC to moim zdaniem instytucja wiarygodna i bardzo zdroworozsądkowa, zaangażowana od dziesięcioleci w bezpieczeństwo na drogach.
Tu wpis o ADAC na Wikipedii, język polski.
Reakcja jednego ze sprzedawców rowerów cargo na video powyżej:
Rozumiem że towarowe.pl czas na dyskusję o bezpieczeństwie znajdzie dopiero nad grobem czyjegoś dziecka. Może to będzie twoje dziecko?
Rowery cargo – czym są, do czego służą?
Rowery cargo służą – jak sama nazwa wskazuje – do wożenia ładunków, czyli „cargo”.
Są one u nas pewną nowością, choć sam koncept nie jest tak nowy jak np. elektryczne hulajnogi, „kółka” i inne dziwolągi.
Cargo to w Polsce pojazdy niszowe i nie objęte innymi regulacjami prawnymi niż zwykłe rowery. Są uważane za zwykły rower, choć są większe niż wymagające OC, rejestracji i prawa jazdy motocykle.
Jest ich za mało żeby stać się problemem albo politycy boją się zostać napiętnowanymi jako przeciwnicy ekologii.
Przymyka się więc oko na fakt że pojazdy te nijak nie są przystosowane do wożenia pasażerów, nie mówiąc o dzieciach.
Są dopuszczone do normalnego ruchu drogowego bez żadnych badań czy dodatkowych wymagań. To tak naprawdę luka prawna, bo pojazdy te jednak różnią się konstrukcyjnie od standardowych rowerów.
O konsekwencje tych różnic nietrudno, oto pierwsza z brzegu:
Poniżej potwierdzenie że takie wypadki to nie fikcja – reakcja promotora rowerów cargo na obrazek powyżej. Dobrze że nie jechał z dzieckiem, tak jak namawia do tego mnie i ciebie…
O bezpieczeństwie rowerów cargo rozmawiać nie będziemy
Moim zdaniem bardzo ważnym głosem w dyskusji o bezpieczeństwie rowerów cargo jest nie głos, a milczenie promotorów tych rowerów.
Promotorzy rowerów cargo na pytania o bezpieczeństwo reaguja bardzo nerwowo. Czują się atakowani. Sytuacja w której zamiast głosić z piedestału są pytani orzeczy niewygodne budzi ich agresję.
Po atakach ad personam – zwykle jestem blokowany. O tak:
Popularyzatorzy rowerów cargo bardzo poważnie traktują uciszanie jakichkolwiek głosów poddających wątpliwości bezpieczeństwo cargo.
Myślę że oni nie mogą wejść w taką dyskusję, bo jest ona z góry przegrana. Rower cargo to nie jest pojazd którym świadomi zagrożeń ludzie woziliby swoje dzieci.
Promotorzy wolą te zagrożenia przemilczeć.
Ich nerwowe reakcje na zupełnie zwyczajne pytania świadczą dobitnie o tym, że bezpieczeńswo to pięta ahillesowa rowerów cargo.
Jak zinterpretować fakt, że popularyzatorzy rowerów cargo na pytania o bezpieczeństwo reagują zablokowaniem/banem dla pytającego? Ja uważam że to brak argumentów. Gdyby potrafili udowodnić że rower cargo jest bezpieczny dla dzieci, pewnie pochwaliliby się swoją wiedzą?
Nie mówiąc nic popularyzatorzy rowerów cargo mówią nam dużo więcej niż by chcieli.
Paradoks prawny rowerów cargo
Z jednej strony wożenie dzieci w bezpiecznym i chronionym stalą wnętrzu samochodu jest niemożliwe bez dodatkowego zabezpieczenia – restrykcyjnie homologowanego fotelika.
Z drugiej wożenie dzieci rowerem cargo – pojazdem kompletnie nieprzystosowanym do wożenia dzieci i oferującym zerową ochronę – nie jest regulowane w ogóle.
Trochę to dziwne.
Wady konstrukcyjne i wydłużona droga hamowania roweru cargo.
Sama konstrukcja sprawia że rowerem towarowym skręca się inaczej niż tradycyjnym rowerem, jest to pojazd trudny w prowadzeniu.
Mówią o tym także autorzy jednego z testów które wrzuciłem na początku posta, nie jest to mój wymysł.
Z powodu dużego ciężaru droga hamowania jest dłuższa niż w przypadku tradycyjnego roweru.
Jednoślady hamują głównie przednim kołem, bo to na nie przenosi się waga pojazdu i kierowcy podczas hamowania.
Niestety konstrukcja roweru cargo wymaga zastosowania małego kółka z przodu.
Małe kółko hamuje gorzej niż duże, bo ma mniejszą powierzchnię styku z jezdnią. W skuterach problem ten łagodzi się szerokością opony.
W rowerach cargo ciężko stosować takie dużo szersze opony (musiałyby być jak w fat bike’ach), bo opory ruchu i bez nich są już problematyczne.
Przeniesienie wagi na przód podczas hamowania jest także utrudnione, a co za tym idzie powierzchnia styku opony z jezdnią nie rośnie pod wpływem nacisku tak jak powinna.
Prowadzi to do zerwania przyczepności i uślizgu przedniego koła dużo wcześniej niż w normalnym rowerze.
Rower taki gorzej hamuje i łatwiej przewraca się wskutek nagłego hamowania.
Konieczne jest nauczenie się motocyklowej techniki hamowania progresywnego oraz bycie świadomym wydłużonej drogi hamowania.
Może to zabrzmieć smiesznie, ale w cargo naprawdę przydałby się przedni ABS – pozwoliłby on częściowo zaradzić problemom z hamowaniem.
Dziecka w towarowej „trumience” praktycznie nie widać
Konstrukcja roweru cargo sprawia, że dziecko siedzące w plastikowej bagażowej „trumience” jest niewidoczne z samochodów.
I nie chodzi tu tylko o znienawidzone przez ekologów SUV-y. Dziecka nie widać z żadnego auta i nie tylko z przodu. Dziecko jest zwyczajnie za nisko, ono siedzi kilkanaście centymetrów nad jezdnią.
Samochody, nawet te najmniejsze i najbezpieczeniejsze nie umożliwiają zauważenia siedzącego tuż przy samochodzie dziecka.
Kierowcom może się wydawać że mają do czynienia ze zwykłym rowerem, mogą oni nie zauważać wydłużonej części towarowej.
Rower cargo wystaje o ponad metr dalej niż powinno się znajdować przednie koło typowego roweru. Kierowcy nie znając tego typu pojazdów będą na ten przód wjeżdżać.
Konstrukcja roweru cargo prosty przepis na tragedię, nie da się ich bezpiecznie używac w ruchu drogowym.
„Trumienka” oferuje dzieciom zerową ochronę
Ludzie wożący dzieci w przedziale bagażowym roweru cargo nie mają chyba świadomości, że ta towarowa wanienka oferuje zerowy poziom ochrony.
Brak im wyobraźni by zrozumiec, że kolizja przy 15-20km/h spowoduje że dziecko w trybie przyspieszonym nauczy się latać.
Pytanie tylko gdzie poleci. Głową w asfalt czy pod koła najdjeżdżającej ciężarówki.
Niektóre towarowe „trumienki” oferują jakieś chińskie „pasy bezpieczenistwa” – oczywiście bez żadnych badań, homologacji itp.
Można sobie tylko wyobrazić do jakich obrażeń to będzie prowadziło przy niewielkiej szerokości tych pseudo-pasów, braku zagłówka itp.
Te pasy w rowerach cargo służą tylko poprawieniu humoru rodzicom, dają im iluzję zwiększonego bezpieczeństwa.
Pytanie czy z uszkodzonym kręgosłupem szyjnym dzieci powinny się jeszcze martwić obrażeniami klatki piersiowej od niehomologowanych pasów za 25zł z Aliexpress.
Ja uważam że ich zmartwienia na tym łez padole tutaj się kończą. Tyle dobrego że odbyło się to szybko.
Dodajmy do tego złote porady aktywistów zachęcających do jazdy bez kasku i mamy kolejny przepis na dziecięcy pogrzeb.
W Polskich miastach jest mało bezpiecznej infrastruktury rowerowej
W Holandii gdzie w miastach niemal zlikwidowano ruch aut rower cargo ma sens, choćby z braku innej alternatywy. No bo czym przewieziesz coś cięższego?
Polskie miasta – w porównaniu z Holandią – mają relatywnie mało bezpiecznej infrastruktury rowerowej. Punkty kontaktu i dzielenie dróg z autami jest nieuniknione.
Promotorzy rowerów mówią że to powód by całkowicie przebudować nasze miasta. Jak przebudujemy i wyeliminujemy ruch aut – bedzie można bezpiecznie jeździć rowerem.
Pytanie tylko czy taka kosztowna rewolucja naprawdę ma sens.
Uważam że do czasu kiedy – jeśli w ogóle – w polsce będzie wystarczająca infrastruktura, wożenie dzieci na rowerach jest zbyt niebezpieczne.
To jest trochę inaczej niż na filmach i insta
Pamiętam moje przykre zaskoczenie, kiedy zrozumiałem że na skuterze będę musiał jeździć w pełnym motocyklowym ubraniu, odpowiednich butach oraz w kasku integralnym.
Myślałem że będę pomykał w t-shircie i otwartym kasku – jak na filmach i reklamach skuterów.
Życie to nie film, a już na pewno nie reklama.
Kiedy trochę poczytałem okazało się że ta pokazywana w mediach skuterowa idylla może mieć katastrofalne skutki. Można tak jeździć – ale to bardzo lekkomyślne. Łatwo to przypłacić zdrowiem lub życiem.
Ruch drogowy to nie żarty, zwłaszcza dla niechronionego uczestnika ruchu.
Podobnie jest z rowerami cargo. Pokazywane ci są wyidealizowane rodzinne momenty niczym z reklam gdzie każdy Polak ma wielką kuchnię z widokiem na ogród.
Tylko że realia są inne. Producenci aut też nigdy nie pokażą ci w reklamach korków.
Nawet w kaskach w razie wypadku twoje dzieci są niczym niechronione. Rąbną o asfalt i niech się dzieje wola nieba.
Sprzedawcy rowerów cargo nie mogą dać ci ani gwarancji że nic się nie stanie, ani zaoferować ochrony jaką oferuje auto – poduszki powietrzne, stalowy szkielet wokół pasażerów.
Przy prędkościach miejskich powyższe to gwarancja wyjścia całkowicie bez szwanku, a w najgorszym razie po prostu przeżycia.
Tymczasem wożąc dzieci rowerem cargo nie za bardzo jest jak zmniejszyć ryzyko. Założenie dziecku kasku to w zasadzie wszystko co możesz zrobić.
Brak solidnych danych o bezpieczeństwie rowerów cargo
Na temat bezpieczeństwa dzieci przewożonych rowerami towarowymi (cargo) nie mamy żadnych dobrych danych.
Producenci i sprzedawcy na pytania o bezpieczeństwo mają zawsze tą samą odpowiedź: pomidor! Po czym dają pytającemu bana.
Unikają takich pytań, bo zdają sobie sprawę że bezpieczeństwo to pięta ahillesowa rowerów cargo.
Jedyne dane jakie istnieją pochodzić mogą jedynie z Holandii – kraju który wyeliminował niemal całkowicie ruch samochodowy w miastach.
Polskie miasta – jak wszystkie inne miasta świata poza Holandią – nie są miastami holenderskimi. Trudno więc wyciągnąć wnioski które możnaby przełożyć na nasz grunt.
Dane holenderskie niewiele nam powiedzą.
W Polsce cargo jest to pojazd zupełnie nowego typu. Rozsądek podpowiada że warto pozwolić przetestować go innym, bardziej skłonnym do ryzykowania życiem swoich dzieci ludziom.
Jeżeli się wahasz – zaczekaj aż pojawią się dane. Niech inni potestują na własnej skórze.
To taka eko-moda
Rowery cargo to dziś szczyt eko-mody. Kosztują tyle co nowy markowy skuter albo zupełnie przyzwoity używany samochód.
Jeżdżący tym sprzętem chcą zapewne pokazać jakimi to są wielkimi zbawcami planety i eko-wojownikami. Może i tak faktycznie jest, choć wymaga to posiadania grubej kasy.
Mi te rowery cargo mówią o swoich właścicielach – i o ludziach w ogóle – coś dużo ciekawszego: że ideologiczna motywacja bywa silniejsza niż strach o własne dzieci.
Rowery te mówią mi że można być tak wkręconym w klimatyczny kult końca świata, że wszystko inne przestaje być ważne.
Rozumiem że część z tych ludzi wożących dzieci tymi taczkami jest nie dość zorientowana by ocenić ryzyko. Rowerzyści są poddawani ciągłemu praniu mózgu ze strony rowerowych aktywistów prezentujących alternatywną naukę na temat bezpieczeństwa rowerzysty w ruchu drogowym.
Większość z nich to jednak nie są idioci. Idiota rzadko kiedy ma wolne 20 tysięcy na jakąś eko-fanaberię. Ci ludzie wiedzą że ryzykują życiem własnych dzieci.
I uważają że jest to ofiara którą gotowi są ponieść w imię swego ideolo. Dla nich nie ma ratunku, nie przekonam ich. Zresztą mało prawdopodobne by doczytali do tego miejsca.
Jeżeli więc nadal to czytasz, to znaczy że należysz do trzeciej, najmniej licznej kategorii.
Pewnie faktycznie chcesz się dowiedzieć czy wożenie dzieci rowerem cargo jest bezpieczne. Super – ten post napisałem dla takich osób jak ty – mądrych przed szkodą lub po prostu ostrożnych.
Moja opinia: jednośladami (także skuterami które na tym blogu promuję) dzieci wozić nie należy, bo jest to moim zdaniem zbyt niebezpieczne.
Jeżeli ktoś wozi dzieci rowerem to jest według mnie osobą głupią, lekkomyślną bądź zaczadzoną ideologią. Wyłączam tu tych którzy robią to z biedy i rozumiem, sam też miewałem w życiu pod górkę.
Istnieją powody (szczegóły poniżej) dla których moim zdaniem rower cargo jest mniej bezpieczny do przewożenia dzieci, niż rower zwykły.
Poniżej prezentuję rzeczy mogące mieć wpływ na jazdę rowerem z dzieckiem ze szczególnym uwzględnieniem rowerów cargo.
Czy rower jest bezpieczny? Spytaj aktywisty.
Starając się dowiedzieć czy rower cargo nadaje się do przewożenia dzieci, możesz próbować oprzeć się o opinie rowerowych aktywistów z Polski.
Kim są aktywiści? To ludzie prowadzący blogi, profile i kanały o rowerach. Często pracują oni w branży rowerowej, więc to z ich blogów i profili dowiedziałeś się jak super jeździ się rowerem cargo z dziećmi.
Aktywiści jako osoby zainteresowane tematem powinni być wiarygonym źródłem informacji o bezpieczeństwie jazdy na rowerach w ogóle, prawda?
Więc co uważają aktywiści? Są oni zgodni: jazda na rowerze jest w Polsce zajęciem śmiertelnie niebezpiecznym.
To znaczy mówią tak, gdy domagają się zakazu ruchu samochodowego w miastach, przebudowy miast pod rowery, likwidacji parkingów i tym podobnych rzeczy.
Mówią wtedy że tylko przebudowa miast i bezlitosne karanie psychopatów jakimi są kierowcy mogą uczynić jazdę na rowerze bezpieczną.
Ale kiedy aktywiści promują jazdę na rowerze, zmieniają zdanie od 180 stopni. Mówią wtedy że jest to tak bezpieczne, że nawet kask jest zbędny.
Aktyw i rowerowa branża używają informacji o bezpieczeństwie jako sposobu na uzyskanie swych celów. Informacja jaką podają jest jest skrajnie różna w zależności od celu w jakim jest podawana.
Chcemy zmian w infrastrukturze? Rower jest niebezpieczny. Promowanie rowerów? Rower jest całkowicie bezpieczny.
Chcą zabronić aut – auta trują rowerzystów.
Chcą zachęcić do rowerów – cytują bdanie że rowerzyści ucierpią od spalin mniej niż ludzie w samochodach.
Aktywiści to często ludzie młodzi, bez żadych kwalifikacji, nienadający się do najprostszych prac i pozbawieni doświadczenia życiowego. Wszystko co mają to profile na social mediach.
Słuchanie ich rad w kwestii bezpieczeństwa własnych dzieci to skrajna nieodpowiedzialność.
To skąd wziąć jakieś uczciwe dane o bezpieczeństwie cargo?
O ile danych o cargo nie ma, to myślę że można się posłużyć danymi o rowerach w ogóle.
Ja polecam raport o stanie bezpieczeństwa ruchu drogowego 2020/21. Znajdują się tam szczegółowe statystyki wypadków z udziałem rowerzystów.
Poczytaj, wyciągnij własne wnioski. Możliwe że to ja jestem stuknięty i przesadzam.
Niska prędkość
Rowery cargo są ciężkie. Nawet z przepisowym wspomaganiem elektrycznym są to rzeczy które trudno się rozpędza.
Różnica prędkości między autami a rowerem cargo będzie więc nawet większa niż między autem a zwykłym rowerem.
W połączeniu ze swoją ograniczoną manewrowością pojazd ten stanowi przeszkodę dla innych użytkowników dróg i siłą rzeczy będzie powodował ryzykowne zachowania.
Nawet będący krynicą rowerowej mądrości Holendrzy potwierdzają że współistnienie aut i rowerów na drogach jest trudne – więc rozwiązali problem poprzez efektywny zakaz ruchu aut.
W takich pozbawionych ruchu samochodowego miastach jazda rowerem cargo ma sens – choćby z braku innych alternatyw.
U nas jednak do pełnego zakazu ruchu aut w mieście droga jest jeszcze daleka.
Rower cargo jest zagrożeniem dla pieszych
Ekolodzy używają argumentu bezpieczeństwa pieszych (szczególnie dzieci) domagając się zakazu ruchu aut w miastach.
Jak wyglądają crash testy spotkania pieszego z rowerem cargo? Ano tak:
Autorzy testu mówią głównie o ciężarze i słabej manewrowości rowerów cargo. To są przyczyny że rowery te są tak niebezpieczne dla pieszych – także dzieci.
W video autorzy wskazują na rosnącą liczbę poważnych wypadków z rowerami których ofiarą padają piesi.
Miało być tak pięknie, a wyszło tak jak to zawsze wychodzi kiedy za organizowanie nam życia biorą się niekompetentni ideolodzy.
Polska jesień i zima
W Polsce jazda na rowerze zimą czy w ogóle poza sezonem to survival. To nie jest ani miłe, ani komfortowe. Dlatego też mało kto to robi jeśli nie musi.
Promujący rowery wkładają ogromny wysiłek w przekonanie ludzi że jest inaczej, bo od tego zależy ich biznes.
Zamierający poza latem ruch rowerowy jest wielkim problemem dla sprzedawców i aktywistów, bo utrudnia sprzedaż i promowanie roweru jako środka transportu.
Nie bez powodu nalepsze promocje na rowery są właśnie jesienią.
Sezonowość jest poważną wadą z którą ciężko polemizować. Płacisz za coś, czego używasz przez niewielką część roku.
Sprzedawcy pokazują więc przykłady innych krajów gdzie jeździ się całorocznie. Koronnym przykładem jest oczywiście Holandia. A jak faktycznie wypada porównanie temperatur z Polską? Tak:
Niewielu ludzi będzie skłonnych do zainwestowania sporych pieniędzy w pojazd który nie tylko jest niewygodny i niedostosowany do naszych realiów, ale także i sezonowy.
Robią to tylko ludzie którzy działają z wyższych pobudek, np. chcą „ratować planetę”. Ewentualnie ktoś naoglądał się instagramowych stories i myśli że będzie fajnie.
Rower cargo jest – jak każdy rower – pojazdem sezonowym. Przynajmniej dla tych z nas którzy nie mają wystarczająco silnej ideologicznej motywacji.
Lepiej wiedzieć to teraz niż być niemiło zaskoczonym po wydaniu kasy.
Cargo to droga zabawka – nic więcej
Rowery cargo są dziś zbyt drogie by mogły być praktyczne od strony finansowej.
Wytwarzane przez jakieś hipsterskie super drogie firmy są nie tylko drogie w zakupie, ale i w utrzymaniu. Nietypowe systemy elektrycznego wspomagania wymagają serwisu producenta – a ten kosi za naprawy jak w serwisie porsche.
Rower taki to nie rozwiązanie problemu transportu, tylko fanaberia dla zamożnych. To coś jak deska windsurfingowa czy sportowe auto – rzecz służąca do zabawy.
Dodajmy że jest to zabawa ryzykowna.
Wydając te kilkanaście tysięcy dostajesz pojazd na realne trasy do 10-ciu, może 20-stu kilometrów który będziesz parkować pod chmurką bo nie da się go przenieść.
Pojazd który między miastami trzeba przewozić na przyczepie, będący zarazem łakomym kąskiem dla złodziei, jak każdy drogi rower.
Pojazd którym może i przewieziesz worek cementu czy dwa, ale ile to będzie kosztowało zachodu to inna sprawa. Dużo taniej jest zapłacić za transport.
Wożenie dzieci tym – sorry, jestem przeciw ale rozumiem że możesz mieć inne zdanie albo mieszkasz gdzieś gdzie nie ma ruchu samochodów.
Rower cargo jest moim zdaniem sposobem na zamanifestowanie swoich ekologicznych poglądów, sposobem na lans w środowiskach postępowych i ekologicznych.
Nie jest to coś na kieszeń robotnika czy samotnej matki.
Przy obecnych cenach nie jest też rozwiązaniem żadnych problemów szarych ludzi, to sezonowa zabawka dla bogatych ekologów.
Podsumowanie
Aktywiści rowerowi poświęcają większość swojego czasu samochodom, nie rowerom. Taką mają dziwną obsesję.
Spośród samochodów najgorszą machiną zagłady jest dla nich SUV. Zgaduję że czują się trochę winni atakując kierowców – czyli zwykłych szarych ludzi – więc próbują udawać że chodzi im tylko o tych bogatych.
Demonizowanie SUV-ów i ich właścicieli to chleb powszedni aktywisty. Nie ma dnia bez postów pokazujących SUV-y i dzieci których podobno nie widać z ich kabin i które zaraz zostaną przejechane.
Cóż, turbo-ekologiczny rower cargo jak widać też może mieć swoje ciemne strony. Czy zagraża on dzieciom dużo mniej niż znienawidzony SUV?
Nie wiem, ale ja wolałbym wozić moje dzieci SUV-em niż rowerem cargo. Nie jestem gotów ryzykować ich bezpieczeństwem dla promowania jakichś idei które jak dotąd sprawiają tylko że coraz głębiej sięgam do portfela.
Ja naprawdę lubię pojazdy dwukołowe i nimi jeżdżę, ale dzieci nimi wozić nie polecam i sam bym nigdy tego nie robił – z wyjątkiem paru sytuacji poniżej.
Bo rowery cargo mogą być czymś bardzo fajnym, w odpowiednich rękach, miejscu i czasie. Na wakacjach, na odludziu, w lesie, w miejscu gdzie nie ma aut.
W takich miejscach, gdyby np. rower cargo można było wypożyczyć bez problemu woziłbym dzieciaki.
Dla dzieciaków które mają bogatych eko-rodziców to super frajda bez narażania ich zdrowia i życia.
Jeśli cię stać na kupno i masz przyczepę zeby taki rower wozić na wakacje – jak najbardziej polecam.
No ale ryzykowanie zdrowiem i życiem dzieci w ruchu miejskim to szaleństwo i skrajna głupota.
Dlatego apeluję do twojego zdrowego rozsądku – nie pchaj się tym sprzętem do miasta, na publiczne drogi, w pełnoskalowy ruch drogowy.
Namawiające cię do tego firmy wciskają ci produkt niedostosowany do polskich realiów i infrastruktury. Polska to nie Holandia.
Nie ma co liczyć że Polska stanie się Holandią. Na długo zanim przebudujemy miasta, systemy autonomicznej jazdy wyeliminują całkowicie problem bezpieczeństwa w ruchu drogowym – i wraz z tym odbiorą koronny argumen rowerowemu aktywowi.
Kopiując bezmyślnie zagraniczne zwyczaje prosisz się o tragedię. Eko aktwiści poklepią cię po plecach nad grobem twojego dziecka i pójdą dalej prowadzić swoją walkę o planetę.
A jeżeli sam jesteś rowerowym aktywistą i czytasz te słowa, to właśnie spróbowałeś trochę smaku własnego lekarstwa którym każdego dnia częstujesz kierowców.
Na zdrowie.