Dlaczego ekolodzy nie lubią skuterów i motocykli? Ideologia kontra rozsądek

Na tym blogu przedstawiam skutery 125cc jako działające i natychmiastowe rozwiązanie problemu korków i parkowania.

Motocykle o tej samej pojemności też się nadają, może trochę gorzej ze względu na konieczność nauki obsługi manualnej skrzyni biegów.

Wsiadasz na taki skuter/motocykl i masz powyższe problemy z głowy plus oszczędzasz ponad połowę kasy którą wydawałeś/łaś na paliwo do auta. Parkujesz jak lord przy wejściu do sklepu albo w centrum miasta

No a jeśli przekonują cię katastroficzne teorie klimatyczne ekoszurów – no to wyemitowałeś o wiele mniej CO2. Koniec świata nadejdzie o te kilka tysięcznych milisekundy później.

Lista zalet skuterów jest naprawdę długa, jak masz czas to zapraszam do lektury tego posta.

Wydawałoby się, że skuter to wymarzony pojazd także dla ekologów.

Niestety ekolodzy chyba nie są zainteresowani faktycznym rozwiązaniem problemów jakie mamy w miastach.

Oni po prostu chcą wszystkich przesadzić na rower a naszych problemów używają jako pretekstów do tego.

Każda alternatywa dla auta niebędąca rowerem jest przez nich natychmiast odrzucana.

Emisje CO2 i straszenie nas katastroficznymi wizjami przyszłości to sposób na wciągnięcie nas w ich szerszą i wykraczającą daleko poza klimat wizję świata.

Bo ekolodzy wiedzą dużo lepiej od nas samych jak powinniśmy żyć. Można powiedzieć że nasze życie mają zaplanowane w drobnych szczegółach:

W wersji ambitnej do roku 2030 wszysycy mamy już pedałować. Żart? Do powyższej inicjatywy należy między innymi Warszawa i wspierają ją władze samorządowe z prezydentem miasta na czele. Z tymi szalonymi pomysłami romansuje sobie w najlepsze mainstreamowa polityka…

To dla wprowadzenia powyższych postulatów ekolodzy ignorują (między innymi) skutery. Choć rozwiązałyby one nasze dzisiejsze problemy, to nie posuwają do przodu politycznych celów ekologów.

Więc ekoszury konsekwentnie pomijają wszystko co nie pasuje do ich układanki – w tym samochody autonomiczne. Samochody te także mogą już w niedalekiej przyszłości rozwiązać problemy korków i parkowania.

Nie mówiąc o tym że elektryczny samochód autonomiczny wytrąca ekologom z ręki wszystkie argumenty za przymusową roweryzacją.

Emisje bo elektryk nie emituje, bezpieczeństwo na drodze bo maszyna będzie o rzędy wielkości bezpieczniejszym kierowcą niż człowiek.

To jest stan autonomicznej jazdy na marzec 2023. Tej technologii naprawdę nie da się dłużej ignorować. To będzie działało aż za dobrze. Dlaczego za dobrze? Bo ubezpieczyciele będą woleli ubezpieczać kierującą maszynę a nie człowieka…

A jeśli samochód może się sam zaparkować np. na pustym w nocy parkingu pod centrum handlowym gdzie nie przeszkadza, to odchodzi też argument zagęszczenia autami.

Poza tym do autonomicznego samochodu wchodzi dodatkowy pasażer – na miejscu zbędnego kierowcy.

Samochód autonomiczny jest też idealny do sharingu, więc mniej samochodów obsłuży więcej ludzi.

Ekolodzy o tym wszystkim milczą. Dyskusje z nimi to taka zabawa w pomidora, tylko że ze słowem „rower” jako stałą odpowiedzią.

No taką już mają obsesję na punkcie przymuszenia nas do wymyślonego przez siebie sposobu życia. Podobnie jak niejaki Pol Pot (pomniejszy socjalista, marne 2mln ofiar na liczniku) z przenoszeniem ludzi z miast do wsi.

Tak jak u Pol Pota my mieszkańcy miast musimy zmyć swój grzech klasowego przywileju i kolonializmu. Nie poprzez morderczą pracę na roli, lecz poprzez pedałowanie na rowerach i możliwie skromne życie (zasady rekomendacje w tabelce nieco wyżej).

Powinniśmy być wdzięczni bo dość łagodnie chcą się z nami obejść w porównaniu do swych idoli z sierpem i młotem na sztandarach.

Pryznajmniej na razie, bo nikt nie obiecuje co tam nam później jeszcze wymyślą. Te wszystkie raje naprawiaczy świata z niepokojącą regularnością zamieniają się w piekło.

Myślę że tak jak wszystkim szurom o totalitarnych zapędach z lewa i prawa, ekoszurom chodzi przede wszystkim o kontrolę nad tobą i twoim życiem. Chodzi im o władzę.

To jest ich prawdziwy cel i nie różnią się w tym kompletnie od swych odpowiedników po skrajnej prawej stronie sceny.

Ekolodzy czy ultraprawicowcy – inne flagi, ten sam cel. Zamordyści wszystkich krajów – łączcie się! Zieloni czy brunatni – jesteście tacy sami.

Miałoby to sens bo totalitarystom jest obojętne na fali jakiej ideologii dojdą do władzy, byle do tej władzy dojść.

Właściwą jesień średniowiecza zaczną nam robić z życia dopiero po dojściu do władzy.

Totalitaryści jak powietrza potrzebują wielkiego zagrożenia lub wroga i będącej ratunkiem ideologii. Bo to wzamian za ratunek oddamy im naszą wolność.

Cała Unia Europejska emituje 7.33% śwatowych emisji CO2. Mówienie że mamy jakikolwiek większy wpływ na emisje w skali planety to szaleństwo. Gdyby w całej Unii zabronić samochodów osobowych, oszczędzimy mniej niż 1% z tych emisji (osobówki to 12% unijnych emisji) Źródło obrazka/tabeli.

Tak działają sekty – koniec świata jest u nich obowiązkową częścią programu (nie szukając daleko – np. Jehowi). Tak działają religie – strasząc piekłem.

Ekologiczni totalitaryści straszą nas najpierw piekłem na ziemi, a potem końcem świata. Całkiem kreatywnie.

Ich ekologiczna ideologia dostarcza wszystkich niezbędnych totalitaryzmom składników, rozwiązań i wrogów.

Jeżeli ekolodzy czymkolwiek się przejmują, to jest to klimat i zwierzęta. Na pewno nie interesują ich zwykli ludzie, ich codzienne problemy czy troski. Prościej: mają cię w dupie.

Zwykłych ludzi – na przykład głodujących w biednych krajach – są oni gotowi poświęcać bez mrugnięcia okiem.

Ekologom nie chodzi więc o przestrzeń zajmowaną przez auta w mieście, nie chodzi im o parking, o korki. Nie chodzi im o poprawę naszej jakości życia.

Zatrudniony przez krakowski ZTP koleś w nalepsze prowadzi sobie swoją wojnę z kierowcami. Nikt z tym nic nie robi, a facet za pieniądze podatnika propaguje skrajne ideologie. Pytany czy reprezentuje oficjalne stanowisko krakowskiego ratusza nie odpowiada.

Bo gdyby o to chodziło, to na potęgę promowaliby skutery. Bo skutery są gotowym rozwiązaniem, dostępnym tu i teraz.

Każdy kto ma prawo jazdy kategorii B dłużej niż 3 lata może dzisiaj zacząć jeździć na skuterze 125cc. W Polsce są miliony takich ludzi.

Każdy kto dziś stoi w korku i szuka miejsca parkingowego może nie mieć takich problemów – przynajmniej przez większość roku.

Ekolodzy nie robią tego, a skutery promuje za nich anty-ekolog i anty-aktywista czyli ja. Człowiek mający gdzieś emisje i klimatyczne końce świata. Człowiek jeżdżący skuterem i na rowerze z powodu korków a nie dla ratowania planety.

W ostatnich latach ekolodzy wydali otwartą wojnę pojazdom silnikowym (o dziwo także elektrycznym) które według ich ideologii mają zostać zastąpione przez pojazdy napędzane siłą mięśni.

Czyli różnego typu rowery. Nawet dzieci mamy wozić rowerami, np. rowerami cargo. Bezpieczeństwo i wygoda to dla ideologów sprawa drugoplanowa.

Szary człowiek ma wielu przyjaciół… przed wyborami. Potem zamordyści zaczynają swój festiwal zakazów i nowych podatków. Będziesz ratował planetę proletariacki prostaku czy tego chcesz czy nie.

To w jakimś sensie tłumaczy ich niechęć do promowania skuterów jako środka transportu – bo skuter jest jednak pojazdem silnikowym, spalinowym lub elektrycznym.

Czyli wpada do tej samej kategorii co znienawidzony przez ekologów samochód, zwany przez nich “blachosmrodem” (naprawdę).

Kierowcy zaś to według ekologów potwory zabijające Matkę Ziemię, stuknięci psychopaci będący śmiertelnym zagrożeniem dla pokojowych rowerzystów.

Na razie poprzez to oczernianie kierowców ekolodzy osiągnęli tyle, że ludzie boją się jeździć na rowerze, więc zostają w samochodach.

Może według ekologów skuterzysta przynależy do znienawidzonej kategorii kierowców?

Po co narzucać nowe normy silników spalinowych, kiedy od 2035-tego roku przestaną one mieć znaczenie? Rządzący w UE ekolodzy tak bardzo chcą dokopać znienawidzonej branży motoryzacyjnej, że gotowi są poświęcić miliony miejsc pracy jakie ta branża stworzyła. Po raz kolejny pokazują że szary człowiek zupełnie się dla nich nie liczy.

Pierwsze pytanie jakie słyszę kiedy ktoś się dowiaduje że jeżdżę skuterem to czy spotykam się z agresją kierowców. Naprawdę, to jest powtarzające się pytanie – ta ekologiczna kampania strachu naprawdę działa.

Odpowiadam: nie, nie spotykam się. To głównie wymysł zidiociałych ekoszurów. Tu piszę więcej na temat wizerunku skuerzysty i relacji z kierowcami aut.

Tak przesadzili z demonizującą kierowców propagandą, że stworzyli wrażenie że jazda na rowerze jest śmiertelnie niebezpieczna.

Nie po raz pierwszy osiągnęli skutek odwrotny od zamierzonego. Naprawienie szkód jakich dokonali w społecznym postrzeganiu bezpieczeństwa jazdy na rowerze czy w ogóle na jednośladach zajmie wiele czasu i środków.

To powinno zapalać lampkę alarmową: ekolodzy to często ludzie krótkowzroczni, kompletnie niepotrafiący przewidywać skutków swoich poczynań.

Potrafią się przykleić do podłogi w salonie samochodowym zapominając, że człowiek czasem musi zrobić siku.

W kwestii rowerów wylali dziecko z kąpielą, bo tak bardzo chcieli dopiec znienawidzonym kierowcom. Czyli silniej motywuje ich niechęć do pewnych grup ludzi (w tym wypadku kierowców) niż pragnienie uczynienia świata odrobinę lepszym.

Daje to pewien wgląd w ich motywacje i system wartości.

Proszę pana, pewna kwoka traktowała świat z wysoka… Polecam profil tej pani jako modelowy przykład tego, jak dyskusję prowadzą zieloni propagandyści. Pewni swych racji nie widzą słomy wystającej z ich własnych butów. Tymczasem nauka to pytania, szacunek i pokora – a nie buta, pogarda i epitety.

Ekoideolodzy postulują na przykład przebudowę naszych miast tak, by ruch odbywał się niemal wyłącznie przy pomocy rowerów. Miasta mają stać się wielkimi parkami rozrywki dla hipsterów.

Rodzi to sporo problemów natury praktycznej – choćby kwestie dostaw.

Wyobraźmy sobie przejazd pogotowia czy straży pożarnej. Pełne zwężeń, hopek i przeszkadzajek drogi zbudowane tak, by wymusić tempo 30km/h utrudnią ratowanie życia.

Ekolodzy nie wskazują rozwiązań, lub posługują się wyuczonymi propagandowymi formułkami, co zresztą jest bardzo charakterystyczne dla ich języka.

Rzadko mają własne słowa, zwykle cytują kogoś innego, jakby nie mieli własnego zdania.

Nie wskazują oni także źródeł finansowania tej swojej rewolucji, więc ja ci je wskażę: to ty. Ty masz zapłacić za te mrzonki. No i oczywiście kierowcy.

Masz płacić za mrzonki ludzi tak głupich, że kiedy spróbowali zniechęcić ludzi do samochodów to zniechęcili ludzi do rowerów.

A faktyczne i super proste rozwiązanie problemów jakim jest skuter jest przez ekologów przemilczane.

Skuter nie wymaga przebudowywania miast. Nie wymaga specjalnej infrastruktury, bo po prostu efektywniej wykorzystuje instniejącą infrastrukturę.

Skuter zajmuje tyle miejsca co większy rower, jeździ tak szybko jak samochód a pali mniej niż nowoczesna hybryda. Może też być całkowicie elektryczny, więc zeroemisyjny.

Skuter jest pojazdem pod wieloma względami lepszym od rowera.

Dlaczego nie promować skutera skoro jest on faktycznym rozwiązaniem naszych problemów? I to rozwiązaniem prostym, tanim, będącym faktycznie w zasięgu ręki?

I na dodatek pozwala znacząco ograniczać emisje, jeśli kogoś to kręci?

Spytaj ekologów czemu omijają skutery szerokim łukiem, bo ja racjonalnych pomysłów nie mam.

Mało tego, kiedy w rozmowach proponuję dopuszczenie skuterów 50cc na drogach rowerowych dokładnie tak jak w Holandii, ekolodzy i aktywiści są całkowicie na nie.

Używają oni bardzo śmiesznej argumentacji, że w Polsce to nie będzie działało. Czyli mówią dokładnie to samo co przeciwnicy amsterdamizacji polskich miast – że nasze miasta to jednak nie Amsterdam.

Irracjonalny opór ekologów wobec skuterów jest powszechny i nie ulega wątpliwości.

Pokazuje to że nie kieruje nimi pragmatyzm i chęć zmian na lepsze, tylko ideologiczny dogmatyzm.

Pojęcie kompromisu jest ekologom nieznane. Oni mają rację, reszta z nas ma się dostosować.

Na szczęście ty ani ja wcale nie musimy żyć według zasad tej sekty dnia zagłady.

Nie przeszkadzają ci korki lub nie masz innego wyjścia – jedź autem. Jedyne co ci mogę poradzić to nie kupowanie auta ponad stan.

Wolisz szybciej lub zdrowiej – wsiadaj na rower albo skuter. I nie bój się, kierowcy wcale nie chcą cię zabić.

To tylko ekolodzy próbują cię nastraszyć – nie pierwszy i nie ostatni raz zresztą