Największy moim zdaniem problem dla zaczynających przygodę ze skuterami 125cc jest brak kursów nauki jazdy na tych maszynach.
Mi nie chodzi o jakieś kursy trwające miesiąc, chodzi mi raczej o podstawowe, dosłownie godzinne przeszkolenie.
Jeżeli nie masz kolegi który ma taki sprzęt, to nie bardzo masz jak w bezpieczny sposób postawić swoje pierwsze kroki.
A moim zdaniem jedna godzina z instruktorem lub znającym się na rzeczy kolegą wystarczyłaby, żeby uniknąć stresu i wielu zagrożeń.
Szkoły jazdy nie mają skuterów 125cc. Mają 50-tki na których kategorię AM robią sobie nastolatki. No i oczywiście mają motocykle – ale nie każdy chce lub może na nich jeździć.
Dorosły człowiek nie za bardzo ma się jak i gdzie nauczyć jazdy na skuterze 125-tce. Ma za to kategorię B która umożliwia mu jazdę na 125-tce bez żadnych dodatkowych kursów i formalności.
Żeby było jasne – jazda na skuterze 125cc nie wymaga jakichś wielkich kursów i kombinacji. Jeżeli znasz przepisy i jeździsz autem to jedynym problemem jest ogarnięcie techniki prowadzenia jednośladu.
Jeżeli umiesz jeździć na rowerze, to skuter 125cc też dasz radę prowadzić – z kilkoma ale.
Zachowuje się on jednak inaczej niż rower. W porównaniu z rowerem jest on bardzo nieporęczny. Jest też ciężki. Tak z 10 razy cięższy niż rower, bo waży zwykle 120-200kg.
Siła prostująca go jest olbrzymia w porównaniu z rowerem, kompletnie nie chce on skręcać. Przy większych prędkościach konieczne jest używanie przeciwskrętu bo nie skręcisz poprzez samo skręcanie kierownicy i balansowanie ciałem.
Rowerowa technika skręcania zawiedzie. Lepiej żeby nie zawiodła na trasie przy prędkości 100km/h.
Na rowerze przeciwskręt wykonujesz instynktownie, na skuterze musisz go robić świadomie, przynajmniej na początku. Potem staje się on nawykiem i nie będziesz musieć o nim myśleć.
Przeciwskręt to sposób na wybicie skutera z równowagi żeby móc pochylić go do skrętu przy większej prędkości. Ponieważ polega on na chwilowym popchnięciu kierownicy w kierunku przeciwnym niż chcemy skręcić, jest to rzecz mało instynktowna.
Balansowanie przynosi mniejsze efekty niż na rowerze. Ale też powyżej tych kilkunastu km/h nie trzeba się martwić utrzymywaniem równowagi.
Hamuje się głównie przednim hamulcem, ale nie podczas wolnych manewrów i nie przy skręconej kierownicy – wtedy używasz tylnego (przedni hamulec przy skręconej kierownicy często równa się gleba).
Hamulców używa się progresywnie, czyli nie ściska się ich od razu “do dechy” ale stopniowo zwiększa się nacisk. Przeciwdziała to utracie przyczepności przez koła.
Podczas hamowania waga skutera i kierowcy stopniowo przenosi się na przednie koło i jeśli ściśniesz hamulec gwałtownie, to siła hamowania wzrośnie ponad rosnącą siłę tarcia (siła ta rośnie bo na oponę działa coraz większa siła/waga i ściskana opona zwiększa powierzchnię styku z jezdnią) i nastąpi poślizg – przynajmniej bez ABS.
Ciężko o tym pamiętać kiedy coś dzieje się nagle, wymaga to sporego treningu.
Jest trochę rzeczy które trzeba ogarnąć i ogarnianie tego samemu z marszu jest średnim pomysłem. Jest to wykonalne, ale obarczone ryzykiem.
Tak więc największym problemem na jaki natrafiłem zaczynając przygodę ze skuterem 125cc jest brak miejsca, gdzie w bezpiecznych warunkach mógłbym poćwiczyć i oswoić się z tego typu pojazdem.
Serio, godzina z instruktorem na placu manewrowym to byłaby różnica niebo a ziemia z punktu widzenia późniejszej jazdy. Jedna głupia godzina. Nie trzeba jakichś wielkich kursów.
Ja po prostu wypożyczyłem skuter, wsiadłem i pojechałem.
Poprzedziłem to przeczytaniem kilku książek, oglądaniem wypadków i wprowadzaniem motocyklowych nawyków (m.in progresywne hamowanie, przedni hamulec w prawej ręce) podczas jazdy rowerem elektrycznym.
Miałem niezłą wiedzę teoretyczną – i chyba to uratowało mnie w tym pierwszym okresie.
Ziomek który wypożyczał mi skuter na moją pierwszą jazdę był bardzo sceptyczny. Uważał że rozbiję maszynę i zrobię sobie krzywdę.
Powiedziałem mu że sobie zrobię parę kółek u nich na parkingu przed firmą. Opowiedział mi jak wymieniali szklane drzwi do salonu w które wjechał taki sam koleś jak ja który też chciał „zrobić parę kółek”.
Zrezygnowałem więc z parkingu i wyjechałem prosto na drogę.
Póki jedziesz do przodu i nie skręcasz wszystko będzie dobrze. Jednoślady lubią jechać prosto i szybko. Nie “lubią” skręcać i jeździć wolno.
Miałem dokładnie opracowaną trasę po wyjeździe z salonu gdzie wypożyczałem, przejechałem ją wcześniej autem.
Pokręciłem sobie w weekend (skuter wypożyczałem na weekendy) po parkingach pod centrami, pojeździłem po mieście.
Całkiem szybko zacząłem ogarniać o co chodzi. Dałem radę, ale na początku nie było to najprzyjemniejsze doświadczenie.
Tak, da się wsiąść na skuter 125 (ale nie motocykl – problemem będą biegi) i wyjechać od razu na miasto.
Czy takie podejście polecam? Nie, nie polecam.
Naprawdę chętnie zapłaciłbym instruktorowi i stawiał pierwsze kroki w kontrolowanym środowisku, pod okiem fachowca.
Nie miałem takiej możliwości a byłem napalony na jeżdżenie jak rusek na pralkę.
Więc zaryzykowałem i nie żałuję, bo skuter 125 to fantastyczny środek transportu mający wiele zalet.
Zaczynasz/chcesz jeździć na skuterze 125cc? Rzeczy które warto poćwiczyć, wiedzieć i stosować.
Tutaj wymieniam parę rzeczy które sprawiały mi największe problemy albo takie które uważam za szczególnie ważne.
Jakie jest przeznaczenie skutera 125cc?
Skutery 125cc oferują najwięcej w mieście i to jest ich miejsce, do tego są zrobione. Miasto jest środowiskiem gdzie 125-tka bije na głowę większość aut.
Szybciej startuje, nie stoi w korkach, wszędzie zaparkuje, mało pali.
Spalanie to często pomijana zaleta 125-tek, kategoria ta jest często traktowana jako przejściowa przed zrobieniem prawa jazdy A.
Jednak każda wyższa pojemność pali więcej, niebezpiecznie zbliżając się do spalania aut hybrydowych.
Myślę że twórcy skuterów 125 tworzyli ekonomiczną maszynę do miasta i pod miasto. To oczywiście nie oznacza że inne zastosowania – trasy, turystyka – nie są możliwe. Jak najbardziej są, jeśli zaakceptujesz ograniczenia klasy 125cc.
Wiele osób nie rozumie tego wątku ekonomicznego, a moim zdaniem to on definiuje tą kategorię. Bo nawet na dziesięcioletniej markowej 125-tce możesz zrobić kilkaset kilometrów trasy przy spalaniu poniżej 3l/100km.
Pojemność 125cc moim zdaniem daje ci najwięcej korzyści przy jednoczesnym utrzymaniu niskiego spalania.
50-tki palą tyle samo (albo więcej jak są chińskie) mając za małą prędkość maksymalną nawet do miasta.
Z kolei już 300-tki potrafią palić powyżej 4l/100km.
Czyli konstruktorzy 125-tek naprawdę wycisnęli z tej pojemności co się dało przy zachowaniu równowagi między spalaniem, komfortem i osiągami.
A ponieważ już sami producenci wycisnęli co się dało, to żaden tuning nie pozwoli 125-tce wyjść poza ograniczenia tej kategorii. Jeżeli potrzebujesz więcej prędkości czy przyspieszenia, musisz zmienić pojemność – i zaakceptować wyższe spalanie.
Moim zdaniem motocykle czy skutery o większych pojemnościach to pojazdy do rozrywki. Ekonomicznie ich sens jako środka transportu jest niewielki i maleje wraz ze zwiększającą się pojemnością i mocą.
Ekonomiczny transport w miastach i ich okolicach to jest właściwy żywioł 125-tek i tu są bardzo trudne do pobicia.
Poniżej informacje praktyczne, zapraszam:
Balansowanie przy ciasnych skrętach i małych prędkościach
Tutaj rzecz niby prosta, ale musiałem sam ją “odkryć” czyli niepotrzebnie wynaleźć od nowa koło.
Video po angielsku, tych rzeczy po polsku po prostu nigdzie nie ma. Można sobie włączyć napisy z automatycznym tłumaczeniem.
Chodzi tu o manewrowanie na mniejszych prędkościach i balansowanie podczas ciasnych skrętów lub zawracania.
Żeby ciasno zakręcić trzeba mocno pochylić skuter. Przy mniejszych prędkościach konieczne jest balansowanie ciałem w kierunku przeciwnym do skrętu, bo inaczej skuter by się przewrócił.
Ruszanie z równoczesnym skrętem
Jak ruszyć kiedy od razu musisz zacząć ciasno skręcać? Np. na skrzyżowaniu w prawo, albo w ciasnej uliczce pod centrum handlowym.
Brak tej umiejętności natychmiast sprawi ci problemy. Będziesz wyjeżdżać za szeroko, nie mieścić się w zakręcie lub na swoim pasie i robić inne dziwne rzeczy – kolejś na video powyżej pokazuje jak to zrobić, na skuterze zasada jest ta sama.
Poćwicz to na parkingu – twój komfort jazdy natychmiast się poprawi.
Zachowanie wystarczającego odstępu od pojazdu przed tobą
Tutaj pokutuje polskie bylejakie szkolenie kierowców które nie uczy zachowywania odstępów (tak przynajmniej to wygląda na drogach).
Jadąc na czyimś zderzaku samochodem w mieście ryzykujesz stłuczkę. Na autostradzie ryzykujesz śmierć.
Na jednośladzie śmierć ryzykujesz w obu przypadkach. Taka jest różnica.
Odstęp daje ci czas na reakcję. Jeżeli go nie masz – to nie masz opcji.
Być może zdziwi cię ta informacja, ale jednoślad wcale nie hamuje lepiej od auta. To jest mit który powtarza wiele osób.
W idealnych warunkach jednoślad może hamować podobnie do samochodu. Zakładaj więc że na ulicy będzie hamować gorzej.
Czyli że ekstra odległość między tobą a samochodem z przodu naprawdę jest bardzo ważna.
Nie wiem na ile takie przekonywanie do odstępu Polaków którzy tego nie robią ma sens. Rozumiem że jest to wbrew polskiemu stylowi jazdy w którym to ja jestem geniuszem i mistrzem kierownicy a reszta to debile i fajtłapy.
Piszę o tych odstępach rozumiejąc że zapewne robię to daremnie.
Osobiście zachowuję duże odstępy. Tak, ludzie wjeżdżają mi w ten odstęp, bo daje okazję do zmiany pasa itp. Ale dzieje się to o wiele rzadziej, niż wyobraża sobie każdy kto tego nie robi.
Ktoś wjeżdża – odpuszczasz nieco gazu i znów masz swój odstęp. Ten ktoś nie robi tego złośliwie – potrzebuje zmienić pas, skręca gdzieś dalej itp.
Zwłaszcza na trasie jeżeli nawet wyprzedzą cię po kolei wszyscy którzy są za tobą (bo jako jedyny w ciągu pojazdów zostawiasz odstęp od pojazdu przed sobą umożliwając innym wyprzedzanie) to i tak lepiej mieć cały ten pociąg przed sobą.
Nie mając nikogo za sobą masz jeden kierunek mniej do martwienia się. Twoja sytuacja na drodze uległa poprawie.
Pooglądaj sobie Stop Chama – ile tam jest sytuacji gdzie ktoś nie chce dać drugiemu zmienić pasa i jest głupia sytuacja, jakieś trąbienie, przepychanki.
Po co? Ja wiem że w Polsce taki pogląd to egzotyka, ale warto być na drodze partnerem a nie wrogiem, nawet jako plankton w postaci skuterzysty.
Jeżeli zachowujesz duży ale stały odstęp od auta przed tobą, to mało kto cię wyprzedzi. Kierowca za tobą widzi że nie zamulasz tylko trzymasz odstęp.
W angielskiej książce do nauki jazdy jest taki zapis: „jeżeli jedziesz za pojazdem którego nie zamierzasz wyprzedzać, pozostaw wystarczającą odległość przed sobą żeby ktoś inny mógł wyprzedzić ciebie jeśli zechce”.
Taka prosta rzecz – sam nie wyprzedzasz, daj wyprzedzić drugiemu. Łatwiej przeskoczyć po jednym pojeździe niż dwa naraz.
Nie ma sensu walczyć z byciem wyprzedzanym, blokować, utrudniać innym życie. Robiąc takie rzeczy na skuterze niepotrzebnie ryzykujesz.
Są ludzie którzy wyprzedzają zawsze, nawet jeśli nie ma to żadnego sensu. Będą czaić się blisko ciebie bez zachowania odstępu powodując zagrożenie.
Im szybciej wyprzedzą tym lepiej.
Ułatwiając innym wyprzedzenie masz szybko z głowy agresywnego półgłówka w BMW który inaczej będzie ci siedział na ogonie. Nie wiesz czy w złości cię nie zepchnie albo nie wjedzie tuż przed ciebie „żeby ci pokazać”.
Dobry głupek to głupek przed tobą – wtedy ty masz kontrolę nad sytuacją.
Tak że duży odstęp z przodu to same zalety.
Unikanie jazdy w martwym polu kierowców
„Czemu ten debil nie używał lusterek?” pyta niejeden pacjent urazówki.
Ależ używał, tylko nie sprawdził martwego pola w którym motocykl czy skuter elegancko calutki się mieści.
Unikanie jazdy w martwym polu kierowców to powinien być nawyk skuterzysty, tak jak zachowywanie odstępu.
No i oczywiście sprawdzanie własnych „blindspotów” bo jednoślad też je ma.
Kamizelka odblaskowa i inne elementy zwiększające widoczność skuterzysty
Na Wyspach Brytyjskich gdzie kultura motocyklowa jest dużo bardziej zaawansowana, kamizelki odblaskowe czy inne fluorescencyjne elementy stroju są czymś normalnym.
Używają ich niechronieni uczestnicy ruchu drogowego – motocykliści, skuterzyści, rowerzyści i piesi – ci ostatni oczywiście poza miastami.
Właśnie z tamtych rejonów pochodzi mój nawyk używania kamizelki odblaskowej na rowerze i skuterze. No i też z doświadczeń jako kierowca auta – zdaję sobie sprawę jak kiepsko widać rowerzystów czy motocyklistów.
W Polsce to nadal niezbyt powszechna sprawa.
Są na to badania, bycie widocznym znacząco poprawia bezpieczeństwo motocyklistów, nie ma sensu z tym dyskutować.
Nie bądź jak rowerowi aktywiści którzy uważają że to inni – kierowcy, państwo, społeczeństwo – powinni im zapewnić bezpieczeństwo na drodze. Więc nie będą nosić kasków ani odblasków. Ludzie ci to kompletni durnie szkodzący sobie i innym.
Uważam że ludzie nieużywający stroju poprawiającego widoczność robią tak też często z powodu mody. Chcą ładnie wyglądać a kamizelka kojarzy się z budową a nie z byciem macho.
Mogą też uważać, że zakładając odblaskową kamizelkę bedą wyglądać na ludzi strachliwych, nadmiernie obawiających się o swoje bezpieczeństwo czy też początkujących skuterzystów/motocyklistów.
Ja mam to głęboko gdzieś, ale każdy ma własne priorytety. Moim priorytetem jest bezpieczny transport z A do B oraz przyjemna jazda.
A przyjemna jazda to taka, gdzie nie występuje zbyt wiele niebezpiecznych sytuacji.
Bycie widocznym jest w twoim własnym interesie. Więc zadbaj o niego zamiast się potem zastanawiać „dlaczego ten debil mnie nie widział”.
Większość kierowców to nie są psychopaci polujący na motocyklistów. Jeżeli dochodzi do wypadku to zwykle faktycznie po prostu cię nie widzieli albo po prostu są nieostrożni. Nie było celowej intencji zrobienia ci krzywdy.
Zauważyłem już nawet jeżdżąc na rowerze elektrycznym, że kierowcy widząc jednośladowca który chce być widoczny zaraz traktują go lepiej.
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że go widzą odpowiednio wcześnie. Mają czas zareagować, nie pojawiasz się znikąd, nie zaskakujesz.
Większość kierowców nie ma żadnych złych odczuć wobec skuterzysty, a zwłaszcza takiego który otwarcie demonstruje że chce być widziany.
Niespodziewane bliskie spotkania z motocyklistą to stres także dla kierowców. Nie dostarczaj im go.
Nawet dla jadącego z normalną prędkością skuterzysty pojawienie się pędzących motocyklistów jest zaskakujące i stresujące. Jest to coś nagłego i zaburzenie normalnego ruchu.
Jadący czytelnie i bez wygłupów człowiek w odblaskowej kamizelce wysyła jasny komunikat że nie chce być problemem na drodze, tylko partnerem w ruchu drogowym.
Ma większe szanse, że inni potraktują go właśnie jak partnera, a nie jak problem czy zawalidrogę.
Z mojego doświadczenia wynika, że odblaskowa kamizelka używana na skuterze poprawia relacje z innymi uczestnikami ruchu.
Przygotuj się na więcej zajechań drogi, wymuszeń itp.
Wsiadając na jednoślad szybko zauważysz wzrost częstotliwości występowania niebezpiecznych sytuacji w porównaniu z jazdą samochodem.
Skuter jest dużo mniejszy od auta, dla kierowcy wygląda jak znajdujący się daleko samochód.
Dodaj do tego ciemność lub oślepiające słońce i wypadek gotowy.
Motocykle nie są wszędzie – raczej są one nadal pewną rzadkością. Kierowcy nie oczekują pojawienia się motocyklisty. A sami motocykliści to mistrzowie dziwnych manewrów i pojawiania się znikąd i w dziwnych miejscach.
No bo jak jedziesz małym pojazdem ponad setkę w mieście, to naprawdę pojawiasz się znikąd.
Kierowcy aut nie mają doświadczenia w ocenianiu prędkości i odległości jednośladów.
Człowiek w ogóle nie ma zmysłu który by to umożliwiał. Obliczanie tych rzeczy odbywa się w oparciu o zmieniającą się relatywną do patrzącego wielkość obiektu oraz doświadczenie z danym typem obiektu.
Z doświadczenia wiesz jaką wielkość powinien mieć dany obiekt w danej odległości i jak zmiana jego „rozmiaru” przekłada się na jego prędkość.
Kierowca jest w stanie prawidłowo rozpoznać prędkość motocykla znajdującego się nie dalej niż 90 metrów od niego. Jeżeli jedziesz 120-140km/h to 90 metrów pokonujesz w 2.5 sekundy.
Zrozum to: przy 140km/h jesteś o 2.5 sekundy od kierowcy który nie może prawidłowo ocenić czy jeśli wyjedzie to w niego uderzysz. Może tylko zgadywać. Niektórzy zgadują źle i jest bum.
Masz tutaj przyczynę wypadków kiedy motocyklista uderza w bok skręcającego w lewo auta. Zdarza się to 3 razy częściej niż w przypadku aut – właśnie z powodu rozmiaru motocykla.
Samochody są dużo większe więc kierowcy szybciej są w stanie ocenić ich prędkość.
Jeżeli bardzo cię to interesuje, to poszukaj w necie czegoś o efekcie size-arrival.
To nie jest tak, że kierowcy nagle zgłupieli od momentu kiedy ty wsiadłeś na skuter – a jak wsiadasz do auta to magicznie mądrzeją.
Po prostu poruszasz się dużo mniejszym i co za tym idzie mniej widocznym pojazdem którego na domiar złego kierowcy kompletnie się nie spodziewają.
Więc zadbanie o bycie widocznym i łatwym do zauważenia ma duże znaczenie.
ABS jest naprawdę potrzebny
Wiem że Polacy to doskonali kierowcy (bycie w czołówce Europy w ilości wypadków śmiertelnych razem z Rumunią i Bułgarią to na pewno wina jeżdżących przepisowo zamulaczy), a przeciętny Polak hamuje szybciej bez ABS-u niż z ABS-em, ponieważ ma wtedy „pełną kontrolę”.
My Polacy mamy wyjątkowy dryg do kierowania, można powiedzieć że jesteśmy urodzonymi kierowcami. Polakowi ABS tylko by przeszkadzał w byciu mistrzem, bo ABS to on ma w nodze.
Żartuję – to nieprawda, to gadki morderczych bezmózgów dożynających 20-sto letnie BMW albo Audi jak pan poniżej.
Kierowcy sportowi pewnie są w stanie hamować bez ABS-u lepiej niż z ABS-em. Na suchym torze oczywiście. Na mokrym nawet oni są bez szans, patrz wideo poniżej.
Ulica to nie tor. Na ulicy może być mokro, mogą być zanieczyszczenia, piasek, żwir, pozostałości oleju, kostka brukowa, znaki poziome – a ty nie zarabiasz na życie na zawodach motocyklowych.
Zrób sobie przysługę i wybierz maszynę z ABS-em, zwłaszcza jeśli to Twój pierwszy skuter/motocykl.
Nie CBS, tylko ABS. Nie słuchaj rajdowców bo z ich radami skończysz na OIOM-ie (a w przypadku auta w pierdlu jak głąb na fotce powyżej).
Odzież ochronna jest potrzebna
Zdaję sobie sprawę że ludzie jeżdżący na skuterach szukają swobody, luzu, wolności, wygody i oszczędności.
Konieczność używania odzieży motocyklowej niejednego będzie denerwować i odbierać mu urok jazdy na skuterze.
Jest to też całkiem spory dodatkowy koszt – a wielu ludzi chce jeździć skuterami dla oszczędności.
A jak jeszcze powiem że lepszy byłby kask integralny niż otwarty to już w ogóle wyjdę na jakiegoś maniaka bezpieczeństwa bojącego się własnego cienia.
A ja tylko przestudiowałem statystyki i trochę poczytałem.
Powiem przewrotnie: jeżeli uważasz że odzież ochronna jest niepotrzebna, to jest bardzo prawdopodobne że nie powinieneś jeździć na motocyklu/skuterze.
Nie potrafisz lub nie masz dość wiedzy by właściwie ocenić ryzyko. Albo jesteś ryzykantem – a to w przypadku jednośladu jeszcze gorzej.
Zachęcam cię żeby przynajmniej zainteresować się tematem odzieży ochronnej i zastosować choć wybrane elementy.
Omijanie korków, jazda między samochodami
Osobiście ten przywilej rezerwuję sobie faktycznie na korki. Jeżeli mogę przejechać w jednym cyklu świateł, to stoję razem z autami.
Moim kryterium jest pytanie czy przejadę w jednym cyklu. Jeżeli tak, to zostaję tam gdzie jestem. Nie chcę nadużywać tego przywileju.
Nie jeżdżę między samochodami będącymi w ruchu. Skoro jedziemy, to wszystko jest w porządku, nie ma powodu sięgać po ryzykowne manewry.
Omijając auta stojące w korku wykonujesz manewr dość nietypowy, znajdujesz się w miejscu gdzie kierowcy się ciebie nie spodziewają. Dlatego uważam ten manewr za obarczony ryzykiem.
Nie podejmuję tego ryzyka, gdy nie ma to sensu.
Często widzę motocyklistów i skuterzystów którzy pchają się na „pole position” niepotrzebnie, na siłę albo z przyzwyczajenia.
Mając przed sobą zaledwie kilka aut próbują się wciskać w za małe przestrzenie między autami żeby za wszelką cenę przesunąć się o te kilka metrów do przodu.
Nie poprawia to ich pozycji na drodze, niczego nie przyspiesza. Jadą sobie o kilka aut do przodu i tyle. Kolejne światła zniwelują jakikolwiek zysk czasowy.
Co innego w faktycznym korku na kilka cykli kiedy auta stoją – wtedy jazda środkiem oszczędza czas tobie bez szkody dla kierowców aut.
W takiej sytuacji nie ma sensu stać, trzeba korzystać z zalet i przywilejów skutera.
Jazda na trasie skuterem/motocyklem 125cc
Wielu ludzi którzy nigdy nie jeździli na takim sprzęcie twierdzi, że motocykle i skutery 125cc nie nadają się do jazdy na trasie.
Moim zdaniem to nieprawda.
Na drogach krajowych z limitem 90km/h jesteś pełnoprawnym uczestnikiem ruchu i nie jesteś zamulaczem.
Na tych drogach – jeżeli nie jest pusto – ciężarówki i przepisowi kierowcy wymuszają prędkość około 90-100km/h – przedział do utrzymania przez 125-tkę.
Jak jest mniejszy ruch to problemu nie ma w ogóle – ktoś chce jechać 140km/h to cię wyprzedzi i tyle.
Jedna rzecz do której 125-tka się moim zdaniem nie nadaje, to wyprzedzanie. Nie masz dość przyspieszenia by bezpiecznie wyprzedzić kogoś, kto jedzie powiedzmy 70km/h na drodze o limicie 90km/h.
Czasem trzeba cierpliwie jechać za kimś takim, zwłaszcza jeśli droga jest kręta i nie ma dłuższych prostych odcinków na których mógłbyś spróbować wyprzedzić.
Jeżeli jedziesz na trasie i nie chcesz lub nie możesz wyprzedzić – zostaw miejsce przed sobą dla innych.
Daj się wyprzedzić, to nie będą ci siedzieć na ogonie. Zamulacz kiedyś tam sobie zjedzie.
Jeżdżąc 125-tką w trasy czasami będziesz potrzebować nieco cierpliwości. Jeżeli ją masz, to podróżowanie na trasach 125-tką będzie dla ciebie przyjemne i bezproblemowe.
Czynniki atmosferyczne
Motocykliści tradycyjnie najbardziej obawiają się deszczu i idącą za tym słabszą przyczepnością. Być może jest tak dlatego, że jeżdżąc ostro zbliżają się oni do granicy przyczepności a deszcz tą przyczepność zmniejsza.
Dla mnie jednak na trasie większym problemem niż deszcz jest boczny wiatr.
Lekki pojazd którym jedziesz jest bardzo podatny na silniejsze podmuchy z boku.
Jest to najbardziej nieprzyjemne w zakrętach, kiedy równocześnie musisz kontrolować stopień pochylenia i dodawać szybkie korekty na podmuchy wiatru.
Jeżeli wiatr jest naprawdę mocny, może być ciężko utrzymać się na swoim pasie podczas skrętu, bardzo nieprzyjemne uczucie.
Z jednej strony krawędź drogi, z drugiej ciąg pojazdów na przeciwległym pasie a tobą rzuca wiatr.
Mijanie TIR-ów nawet na prostej jest nieciekawe jeśli wieje silny boczny wiatr z twojej lewej strony.
Przejeżdżający z naprzeciwka TIR na chwilę osłania cię od wiatru, potem nagle dostajesz z pełną siłą. Potrafi naprawdę nieprzyjemnie zatelepać. Zdarzyło mi się zawrócić z trasy w takich warunkach, kontynuowanie jazdy mogłoby się źle skończyć.
Wiatr z przodu i z tyłu nie jest problemem, zwłaszcza kiedy masz solidną przednią owiewkę/szybę.
Jeździłem trochę po trasach skuterem bez przedniej owiewki, teraz jeżdżę skuterem z dużą owiewką. Różnica jest kolosalna. Tak że bez owiewki lepiej się nie wybierać bo to nie jest przyjemne, czujesz się jakby cię miało zaraz zwiać ze skutera.
Małe ostrzeżenie : bez umiejętności stosowania przeciwskrętu nawet nie myśl o wyjechaniu na trasę. W mieście jakoś sobie poradzisz, ale na trasie prędkości są za duże, nie dasz rady skręcać.
Jazda skuterem 125cc po ekspresówkach i autostradach
O ile drogi krajowe, wojewódzkie czy powiatowe zwykle nie są problemem, to w przypadków ekspresówek i autostrad mam mieszane uczucia.
Wiem że tiry jadą około 90km/h więc teoretycznie jadąc z nimi nie zamulasz, nie jesteś najwolnieszym pojazdem czy przeszkodą.
Dla mnie problemem są sami kierowcy tirów.
Niestety większość z nich nie utrzymuje odstępów, bo w Polsce koncept odstępu między pojazdami na drogach szybkiego ruchu niespecjalnie się przyjął.
Bardzo szybko będziesz mieć na ogonie tira, tak ze 2-3 metry za sobą.
Jeżeli coś się stanie z przodu a ty przyhamujesz, tir za tobą natychmiast na ciebie najedzie tak że nawet nie poczujesz że już cię nie ma na tym świecie.
Wyprzedzanie skuterem 125cc nawet na krajówkach jest problemem. Na ekspresówkach pojazdy na lewym pasie robią minimum 120km/h – większość jedzie dużo szybciej.
W rezultacie ciężko jest się wcisnąć na lewy żeby wyprzedzić. Zwłaszcza że już jesteś niemal u kresu możliwości skutera jeśli chodzi o prędkość – TIR będzie jechał 90 z hakiem. Wyprzedzanie będzie trwać.
Nie bardzo masz więc jak uciec jadącemu na ogonie tirowi, bo na lewym ryzykujesz najechanie z tyłu przez jakiegoś szybkiego i wściekłego przygłupa w BMW który w amoku rozgrywających się w jego własnej wyobraźni wyścigów cię nie zauważy.
Z mojego doświadczenia jazda na ekspresówkach i autostradach na skuterku 125 jest problematyczna – głównie dlatego, że nasi „zawodowi” kierowcy mają totalne braki w podstawowym wyszkoleniu.
Na autostradzie czy ekspresówce nie ma gdzie zjechać żeby zrzucić z ogona jadącego dwa metry za tobą tira (w zasadzie tylko MOP-y się nadają), poza tym zaraz pojawi się następny.
Takie siedzenie na ogonie przez tirowca to nie przypadek, Polscy kierowcy zawodowi po prostu tak jeżdżą. Brawurowo, niebezpiecznie, bez pomyślunku, ignorując szkolenie.
Ci którzy powinni wiedzieć lepiej i być krzewicielami normalności i partnerstwa na naszych drogach – bo sami najwięcej by na tym zyskali – faktycznie są odpowiedzialni za dużą część patologii.
Na drogach krajowych jest łatwiej, co chwila jest jakaś mała miejscowość a w niej zatoczka autobusowa, puszczasz towarzystwo przodem i masz na jakiś czas spokój.
Ostatnio na DK wyprzedzały mnie równocześnie dwa tiry, w tym drugi z nich bez widoczności z przodu i bez miejsca żeby zjechać. W pozostawiony przeze mnie odstęp spokojnie mieści się jeden tir, ale nie dwa. Gościu po prostu jechał za poprzedzającym go tirem jak przyczepa.
Z drogi śledzie bo tir jedzie, jak akurat jedziesz z naprzeciwka to będzie to twój pechowy dzień.
Kierowca drugiego tira po prostu przekalkulował że jeśli nie zrobię mu miejsca to mnie staranuje i wepchnie do rowu. Innego planu na takie wyprzedzanie nie widzę…
Odpuściłem gaz bo nikogo już nie było z tyłu, tirowiec wjechał, nikt nie zginął.
Potem przez kolejne 20km i tak wlekli się za trzema osobówkami, oczywiście z metrowymi odstępami i z jadącym 70-80km/h dziadkiem na przedzie.
Zaryzykowali moim życiem i nie zyskali nawet sekundy…
Jakby ten dziadek z przodu przyhamował to by był karambol złożony z trzech osobówek i dwóch tirów – a do ratowania towarzystwa zostałby tylko jeden skuterzysta – bo jako jedyny trzymał odstęp…
Ćwicz manewry na parkingu
Mi bardzo pomaga ćwiczenie na prakingach. Niedziela to mój dzień parkingowy, bo centra handlowe są zamknięte więc na parkingach pod nimi jest pusto.
Ćwiczenia na parkingu zwiększają skokowo moje panowanie nad pojazdem w mieście gdzie często się manewruje na małych prędkościach.
Ósemki, start w skręcie, zawracanie, zatrzymywanie, omijanie przeszkody, powolna jazda, mocne hamowanie.
Pozwala to poznać lepiej możliwości skutera, na ile można go pochylić, na ile ciasno da się skręcić, na ile wolno da się jechać – bez eksperymentowania w prawdziwym ruchu, pośród aut czy pieszych.
Można się świadomie skupić na samej technice jazdy, bez konieczności dzielenia uwagi na innych uczestników ruchu.
Używam czasem wiaty na koszyki jako symulatora stojącego w korku autobusu czy większego auta. Jeżdżę powoli i blisko, jak podczas przeciskania się w korku. Bardzo dobre ćwiczenie – przydaje się to później w prawdziwym ruchu.
Po każdej takiej około godzinnej sesji czuję że idzie mi lepiej, że przesunąłem moje granice panowania nad skuterem. Manewry które wcześniej wymagały pełnego skupienia stają się automatyczne.
Ćwiczenie poszerza obszar panowania w którym masz pewność jak zachowa się skuter. Twoja sprawność jako kierowcy rośnie bo coraz trudniejsze manewry stają się odruchowe.
Ku mojemu zdumieniu nie spotkałem jeszcze ani razu innego skuterzysty czy motocyklisty który by przyjechał poćwiczyć, a jeżdżę pod popularnymi centrami handlowymi w dużym mieście.
Czasem przyjadą jacyś łosie palić gumę w Audi, często widuję ludzi uczących się jeździć samochodem – ale motocyklistów jakoś nie.
Pewnie już wszyscy wszystko potrafią.